Z faktami oczywiście się nie dyskutuje. Szczególnie, że proces odpływu młodzieży licealnej z lekcji religii widać nie tylko w Warszawie, ale także w wielu innych miejscach. Rachunek sumienia warto oczywiście zacząć od siebie i zadać sobie pytanie, czy świadectwo kapłanów, sióstr zakonnych i katechetek potrafi pociągnąć młodych do Boga? Ale nie bez znaczenia pozostają także inne problemy, które lekką ręką pominął tak prof. Józef Baniak, jak i Łukasz Adamski.

 

Takim problemem jest, w Warszawie i innych wielkich miastach, promowana przez media i pop-kulturę moda na ateizm czy antyklerykalizm. „Gazeta Wyborcza”, która teraz z lubością opisuje nowe zjawisko, od lat je promuje, i wreszcie zaczyna zbierać efekty swojego działania. Efekty wspierane typowym wśród młodzieży uleganiem presji grupy i jej liderów, którzy często promują właśnie – może jeszcze nie ateizm czy nawet nie agnostycyzm, ale wyniosłą obojętność wobec religii.

 

Odpowiedzią na to zjawisko nie powinno być ani jego lekceważenie (bo są miejsca w Polsce, gdzie jest inaczej), ani ubolewanie nad działaniami przeciwników wiary (do nich trzeba się przyzwyczaić), ale mocniejsze zaangażowanie się w ewangelizację, pokazywanie, że wiara jest atrakcyjna, że to droga dla wojowników, bohaterów, a nie dla mięczaków, którym wystarczyć może agnostycyzm czy obojętność. Aby stało się to jednak możliwe musimy zacząć być widoczni. Księża, zakonnicy, zakonnice zamiast przemykać się pod ścianami muszą stać – na powrót – się apostołami. Pierwszy krok, w przypadków duchownych, jest bardzo prosty. Trzeba wrócić do stroju zakonnego czy kapłańskiego. A potem głosić, głosić, głosić. Słowem i życiem.

 

Bez tego przegramy, a dokładniej przegrają ci wszyscy, którzy z powodu naszych zaniedbań nie dowiedzą się o Ewangelii, o tym, że ma ona moc przemiany życia. A my, także my świeccy, będziemy z tego rozliczani.

 

Tomasz P. Terlikowski

 

Czytaj też: Adamski: Licealiści nie chcą religii w szkołach? Niestety problem istnieje