Skąd tak mocne wnioski? Otóż biorą się one z tego, że przypomniałem jezuicie, że wbrew temu, co napisał w Nowym Testamencie egzorcyzmów dokonywano nie tylko na poganach, ale także na Żydach. I ojciec Prusak przyznał mi rację, ale... wcześniej podkreślił, że nie powinien zarzucać mu błędu rzeczowego, bo to on jest teologiem, a nie ja. Chwilę zaś później oznajmił, że rzeczywiście rację miałem, choć Żydzi to nie chrześcijanie (z czym się zgadzam, i czego nigdy nie kwestionowałem, zwracając tylko uwagę, że nie jest prawdą, że egzorcyzmy w Nowym Testamencie Żyd nie był poganinem i nadal nie może być tak traktowany).

A dalej jest tylko weselej. O. Prusak uznaje, że nie mam kwalifikacji także, by uznać freudowską psychoanalizę za brednię, bo nie jestem też psychologiem. Kłopot polega tylko na tym, że do tego nie trzeba mieć wykształcenia w tej dziedzinie, a wystarczy poczytać jak Zygmunt Freud fałszował własne badania, jak dopasowywał je do założonej z góry tezy i jak krzywdził ludzi wbijając ich w schematy, które sam wymyślił. Jego badania, i każdy kto ma minimalne pojęcie o metodologii badań naukowych o tym wie, nie wytrzymują jakiejkolwiek weryfikacji metodologicznej, i można by je uznać za literaturę (nie)piękną, gdyby nie to, że są one stosowane w leczeniu ludzi...

Wszystkie te rozważania służą zaś tylko jednemu wnioskowi, że „Tygodnik Powszechny” nie kwestionuje istnienia diabła, a jedynie demaskuje demonologiczną wizję świata, której rzekomo mam ulegać. „„Tygodnik Powszechny” nigdzie nie zakwestionował istnienia Szatana. Zakwestionował jedynie demonologiczną wizję świata, mającą niewiele wspólnego z Biblią i nauką. Mam nadzieję, że z większą cierpliwością przeczyta Pan tekst Artura Sporniaka (...) z ostatniego numeru „TP” (nr 34), bo inaczej Pana myślenie po raz kolejny zacznie grawitować napędzane jakąś dziwną siłą. Jakby coś Pana opętało...” - oznajmia. A mnie trudno nie zauważyć, że najwyraźniej ks. Prusak nie przeczytał mojego tekstu, w którym wyraźnie pisałem, że istotą problemu z „Tygodnikiem Powszechnym” jest to, że nie tyle kwestionuje on istnienie diabła, ile buduje tezę, że jest on niegroźną postacią, która nikomu i niczemu nie szkodzi (niemal jak Nergal z opinii ks. Bonieckiego), i buduje wrażenie, że nasze życie jest wycieczką turystyczną, a nie walką o życie wieczne, w której naszym wrogiem jest całkiem realna postać, jaką jest szatan. Walką, która toczy się na wszelkich frontach i codziennie.

Tomasz P. Terlikowski