Jestem dumny, że urodziłem się i wychowałem w mieście bohaterskim. I choć boli mnie czasem, że nie jest ono tak piękne, jak przed wojną, że zeszpeciły ją socrealistyczne budynki i wielkie bloki, w których sam się wychowałem, to jednocześnie nie zamieniłbym go na żadne inne. A powód jest niezmiernie prosty: tu każdy kamień przypomina, że każdy ma swoje Westerplatte, że każdy ma swoje Powstanie Warszawskie, w którym musi wybierać, czy chce umrzeć z honorem, z zachowaniem wierności Bogu i Polsce, czy może wybiera życie (a często także śmierć) w hańbie i poniżeniu. To jest wybór, który nie stał tylko przez tamtymi, wspaniałymi ludźmi, ale stoi także przed nami. Każdym z nas codziennie.

Ofiara, jaką ponieśli powstańcy jest oczywiście ogromna. Setki tysięcy zabitych to cios, który dotknął Polskę niezmiernie głęboko, ale… warto pamiętać, że nie ma najmniejszej pewności, że gdyby nie oddali oni życia wtedy, to mogliby rzeczywiście budować Polskę. Wielu z nich zostałoby wykończonych przez Sowietów, innym złamano by życie w więzieniach, a jeszcze innych udałoby się pozyskać dla nowej rzeczywistości i zniszczyć ich kręgosłupy, a czasem doprowadzić do duchowej lub całkiem realnej śmierci. Tyle, że już nie w walce, ale często (wiem, że nie zawsze) w hańbie.

I z tej perspektywy aż narzuca się przykład dwóch wielkich pisarzy, których życiem i śmiercią los pokierował zupełnie inaczej: Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i… Tadeusza Borowskiego. Ten pierwszy oddał życie w walce, ten drugi (zapewne, gdyby mógł, też by walczył i być może oddał życie w Powstaniu Warszawskim) zginął z własnej ręki, po tym, jak oddał swoje wybitne pióro i ostry intelekt w służbę Stalinowi. Dwie śmierci, dwie historie – i jakoś nie mam wątpliwości, którą stawiam za wzór działania swoim dzieciom.

Oczywiście dziś nie musimy – dzięki Bogu – umierać czy walczyć. Ale nikt nie może nam zagwarantować, szczególnie, gdy spojrzymy się na nasze niespokojne granice, na sytuację międzynarodową, na rzesze imigrantów, że tak będzie już zawsze. Nikt nie może nam obiecać, że nasze dzieci, a kto wie czy nie my sami, nie będziemy musieli podejmować podobnych wyborów. I dlatego warto wpatrywać się w naszych bohaterów, uczyć od nich odwagi, determinacji, solidarności i miłości do Boga i Ojczyzny. Warto stawiać ich za wzór naszym dzieciom, które muszą wiedzieć, że odwaga, męstwo są cnotami, a ucieczka, odmowa obrony bliskich tchórzostwem, którego pochwalić się nie da. Życie, i to także trzeba im uświadamiać, jest wartością fundamentalną, ale nie najwyższą. Są wartości, dla których – gdy trzeba – można i powinno się je dać na ofiarę. By pozostać mężnym człowiekiem, by oddając życie po tej stronie zachować je na wieczność.

Tomasz P. Terlikowski