Mimo jednak tej świadomości zdecyduje się, po raz kolejny, narazić fan clubowi aktorki. I to nie dlatego, by uwielbiał nie zgadzać się z Jolie, ale dlatego, że kolejna jej decyzja pokazuje, że z myśleniem to u niej nie najlepiej, bowiem ona wciąż uznaje, że skalpel chirurga może najlepiej rozwiązać wszystkie, nawet te wirtualne, problemy. A obawy czy emocje usprawiedliwiają wszystkie, nawet te najgłupsze decyzje i rozwiązania.

Teraz widać to zresztą jeszcze lepiej, niż w dwóch poprzednich sprawach, bowiem obecnie ofiarą działań Angeliny Jolie i jej męża stało się jej własne dziecko, która oznajmiła rodzicom, że chce być chłopcem. A rodzice, po konsultacjach ze specjalistami, uznali, że nie ma problemu i od tego momentu zaczęli się do niej zwracać imieniem męskim i przebierać ją (to już wcześniej) w męskie ciuchy. Na razie, na szczęście, nawet w USA nie ma chirurgów czy speców, którzy w tym wieku podjęliby się kuracji hormonalnej czy chirurgicznej u dziewczynki, ale możemy być pewni, że gdy tylko dziewczynka dorośnie, to zamiast rodzice – którzy nie mają, jak donoszą media, najmniejszego problemu z jej tożsamością – poddadzą ją stosownym zabiegom. Chirurgia bowiem wybawia nie tylko z chorób, na które można zachorować (choć jeszcze się nie zachorowało), ale nawet z płci, z którą się urodziło. I w ogóle nie byłoby po co o tym pisać, gdyby nie to, że zwyczajnie dzieci żal. O ile bowiem sprawa operacji na jajnikach i piersiach, to była jej i tylko jej sprawa (choć zrobiono z tego sprawę ogólnoświatową i pr-owską), o tyle takie traktowanie dzieci jest już problemem ogólniejszym. I pozwala postawić pytanie, czy Jolie i Pitt nadają się do wychowania kogokolwiek?

Tomasz P. Terlikowski