Dlaczego? Powody są dwa. Otóż po pierwsze przypominam o wartości posłuszeństwa, a to Bielik-Robson kojarzy się z islamem. Odnosząc się do ks. Lemańskiego filozofka oznajmia, że obóz tradycjonalistyczny wysunął przeciwko księdzu tylko „argument islamski”, czyli „zarzut złamania ślubów posłuszeństwa, które składa każdy kleryk, przyjmując na siebie zobowiązanie wierności wobec Kościoła i jego hierarchii”. Problem z tą tezą polega na tym, że nie jest jasne, od czego zacząć pokazywanie jego absurdalności. Otóż nie kleryk, tylko ksiądz, i do tego w islamie takiego ślubu nie ma, bo też nie ma hierarchii... A do tego o wadze posłuszeństwa mówili wszyscy wielcy święci Kościoła, od św. Ignacego Loyoli, św. Franciszka z Asyżu, św. Teresy z Avila, do św. Maksymiliana i św. Faustyny. Oni też w turbanach powinni być przedstawiani?

I drugi argument, to zarzut, że uznałem, że „nagość kobiety jest dla jej męża”. Taki argument zaś „kojarzy się” Bielik-Robson z... islamem. „Debata ta do złudzenia przypominała sąd muzułmańskich starców nad niewierną: ukamienować? Publicznie znieważyć? Zapuszkować na dwa lata za gwałt, jaki się na niej dopuszczono?” - oznajmiła filozofka. Nad jej skojarzeniami ja nie mam władzy, ale między stwierdzeniem, że nagość jest dla męża, a ukamienowaniem jest jednak pewna przestrzeń...

I na koniec dowiedziałem się, od wzorca ewangeliczności z UW, że w moim chrześcijaństwie nie ma ani grama Ewangelii. „Jego katolicyzm to nawet nie żadna religia, tylko banalna potrzeba zniewolenia” - przekonuje Bielik-Robson. A ja odpowiadam, że w myśleniu filozofki nie ma nawet grama wiedzy o chrześcijaństwie. Jest za to sporo złości i wrogości wobec niego.

Tomasz P. Terlikowski