Czwartej możliwości nie ma. Dwie pierwsze możliwości są, że tak powiem, dwoma stronami tego samego medalu. Załóżmy bowiem na chwilę, że sprawa w Jedwabnem była rzeczywiście prowokacją, że ktoś postanowił przypomnieć o tym, że w Polsce są antysemici, aby uderzyć w polską prawicę. Jeśli tak rzeczywiście było, to reakcja niemałej części prawicowej internetowej opinii publicznej była wprost modelowa, wymarzona przez domniemanych prowokatorów. O to przecież, jeśli zakładacie teorię prowokacji, „im” chodziło, żeby okazało się, że nawet tak obrzydliwy czyn jak wymalowanie swastyk na pomniku ofiar niemieckiego hitleryzmu, nie wywołał oburzenia po konserwatywnej, prawicowej stronie, żeby zamiast jasno potępić czyn skupić się na domniemanych i rzeczywistych winach Izraelczyków wobec Palestyńczyków, o prowokacji, za która stoją – w rozmaitych konfiguracjach – Niemcy, Rosjanie, Żydzi, a nawet Donald Tusk czy Bronisław Komorowski.

 

Jeśli to była prowokacja (ja tego nie uważam), to wymarzoną reakcją na nią jest wieszanie psów na Bronisławie Komorowskim za to, że powiedział coś bardzo ważnego w Cieszynie. Nie trzeba się z nim zawsze zgadzać, by to docenić. - Nawet jeśli jest to zwykła głupota, niedojrzały wybryk, to jest o co się modlić: aby ludzka wrażliwość, nasza chrześcijańska wrażliwość, wyrażała się również w tym, że potrafimy z głębokim przemyśleniem mówić i powtarzać ‘przepraszam” – powiedział prezydent RP. I trudno się z nim nie zgodzić. O czym tu dyskutować? Jeśli się to robi, to znowu – zakładając teorię spisku (tak, jakby nie było w Polsce nikogo, kto byłby to w stanie zrobić niesprowokowany) – działa się w myśl owych domniemanych spiskowców, wypełnia się narysowany przez nich scenariusz. A to jest coś – zakładając prowokację – coś gorszego niż zbrodnia, to zwyczajna głupota. Albo działanie w myśl wskazówek. Skąd one przychodzą niech zastanawiają się ci, którzy teorię prowokacji propagują.

 

Do nich też kieruję pytanie, zupełnie szczere i otwarte. Czy, niezależnie od tego, kto to zrobił, prowokator, gówniarz, któremu wydawało się, że umacnia w ten sposób polski patriotyzm czy nieznani sprawcy od „ryżego”, nie widzą nic zdrożnego w tym, że ktoś na pomniku ofiar niemieckiego hitleryzmu wymalował swastykę? Czy nie rani to ich uczuć? Czy nie widzą nic skandalicznego w tym, że w Polsce, w kraju tak dotkniętym niemieckim hitleryzmem, ktoś, aby manifestować swoje poglądy, ucieka się do takich symboli? Mnie to razi. I jest mi wstyd, że zamiast krótkiego i jasnego potępienia takich sytuacji, bawimy się w retorykę.



Ale ja niestety obawiam się, że przyczyną takiej, a nie innej postawy nie jest ani głupota (skrajna), ani uczestnictwo w prowokacji. Powód jest zupełnie inny. A jest nim realnie istniejący – w pewnych środowiskach – antysemicki resentyment. Tylko w ten sposób mogę wytłumaczyć sobie to, że komuś nie przeszkadza (niezależnie od tego, kto to zrobił) sprofanowanie pomnika ofiar brutalnego, okrutnego zabójstwa, i zamiast jasno powiedzieć: jest mi przykro, wstyd, że ktoś w moim kraju coś takiego zrobił, wyszukuje setek wyjaśnień, byle nie powiedzieć najprostszych ze słów: przykro mi. Ja nie mam z tym kłopotu. I jest mi przykro w moim prywatnym imieniu. Jest mi przykro, że nie potrafimy po ludzku uszanować pomnika (nie tylko tego, ale teraz rozmawiamy o tym), że usprawiedliwiamy wciąż na nowo antysemityzm realnym a niekiedy wymyślonym antypolonizmem, że zamiast uczciwie powiedzieć sobie, że stało się zło, rozważają, czy aby na pewno, gdzieś indziej nie zdarzyło się większe.



I na koniec ostatnia refleksja. Jest dla mnie szokujące, że takie opinie wychodzą z ust ludzi, którzy mienią się wyborcami czy zwolennikami PiS czy IV RP. Panie i panowie, warto wam przypomnieć, że nie było bardziej proizraelskiego i filosemickiego prezydenta w III RP, niż właśnie Lech Kaczyński. IV RP była nie tylko proamerykańska, ale także proizraelska. I choć w wielu kwestiach można było z prezydentem Lechem Kaczyńskim dyskutować, to akurat było oczywiste dla konserwatysty. Naród żydowski to doskonały przykład niezwykle mocnej tożsamości, która przetrwała przez wieki, budowa Izraela to wspaniały przykład znaczenia państwa, a samo to państwo jest na Bliskim Wschodzie przyczółkiem naszej cywilizacji we wrogim otoczeniu. Nawet politycznie więc antysemityzm (maskowany zgrabnymi sformułowaniami o odpowiedzi na antypolonizm) jest całkowicie nie do pogodzenia z myśleniem konserwatywnym, także w wydaniu Prawa i Sprawiedliwości.



Tomasz P. Terlikowski