Tradycyjna ascetyka była taka normalna, taka skierowana do zwyczajnych grzeszników, ludzi, którzy wciąż upadają i nie radzą sobie ze sobą, ze swoim grzechem. Nie wymagała od nich nie wiadomo czego, ale czerpała z głębokiej wiedzy o nas samych. Ot choćby takie wezwanie do codziennej, radykalnej świętości, która ma być prostsza, jeśli ma się świadomość, że jesteśmy do niej wezwani tylko dzisiaj.

„Mnóstwo osób zniechęca się na drodze Bożej tą myślą, że obowiązane są aż do śmierci z jednakową postępować pilnością, z miłością własną tocząc bój. Najlepszym sposobem zwyciężania tej pokusy jest myśl, że tylko dzień dzisiejszy mamy przeżyć na tej ziemi. Któż bowiem nie starałby się dobrze wypełnić każdej rzeczy, gdyby wiedział, że dzień dzisiejszy jest jego ostatnim” - wskazuje św. Alfons Maria Liguori. I choć dalej wskazuje, że to sposób dla dusz słabych, to ja taką właśnie jestem i mnie to przekonuje. Bardzo.

Tomasz Terlikowski/Facebook