Wszelkie działania aktywistów gejowskich mają prowadzić do jednego celu – zrównania związków homoseksualnych z małżeństwem i przyznania tym pierwszym takich samych praw, jakie mają małżonkowie – kobieta i mężczyzna. W związku z tym małymi kroczkami próbują postawić na swoim. Sprzeciw wobec ich działań traktują jako homofobię.

I tak w ciągu ostatnich dni dowiedzieliśmy się, że najbardziej homofobicznymi instytucjami w Polsce są Urzędy Stanu Cywilnego i sądy. USC bo nie rozpatrują pozytywnie wniosków homoseksualistów, a sądy – bo potwierdzają słuszność decyzji urzędników.

Historia nr 1. Pani Barbara w styczniu złożyła wniosek do USC w Łodzi o zmianę nazwiska na nazwisko swojej partnerki. Powód? Panie pozostają w stałym i długotrwałym związku o charakterze konkubinatu jednopłciowego. Wspólnie m.in. wynajmują mieszkanie, mają wspólne konto w banku, a dodatkowo pani Barbara wskazywała, że jest emocjonalnie związana z rodziną partnerki i jej nazwiskiem. Powody te nie przekonały ani kierownika Urzędu Stanu Cywilnego, ani Wojewody Łódzkiego. Argumentował on: „Pod ochroną państwa pozostaje jedynie małżeństwo, rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny. Jednym z atrybutów związku małżeńskiego jest możliwość dokonania wyboru nazwiska (…) Ustawodawca nie przewidział natomiast tworzenia innego rodzaju związków, w których partnerzy, niezależnie od tego jakiej są płci, nosiliby to samo nazwisko (…) Wobec osób postronnych zmiana nazwiska przez osoby żyjące w związkach jednopłciowych mogłaby tworzyć iluzję, iż pozostają one w stosunkach rodzinnych”. Odmowna decyzja została zaskarżona do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi. I tu również sędziowie nie dopatrzyli się możliwości zmiany nazwiska i podtrzymali decyzję urzędników.

Historia nr 2: Pan Jakub zwrócił się do USC, by ten wydał mu zaświadczenie, które pozwalałoby na zawarcie małżeństwa jednopłciowego w Hiszpanii. Urzędnicy odmówili wydania stosownego dokumentu, bo wskazaną osobą był mężczyzna. Polskie prawo takich związków nie uznaje. Decyzja ta została zaskarżona do sądu. Zdaniem pana Jakuba dyskryminuje ona osoby homoseksualne, a prawo polskie nie może ignorować w prawo europejskie. Sąd podtrzymał decyzję urzędników, i to pomimo akcji rzecznika praw obywatelskich.

 Już tylko te dwie opisane wyżej sytuacje pokazują, że środowiska homoseksualne nie odpuszczą. Na różne sposoby będą próbowały uzyskać takie same prawa, jakie ma małżeństwo – związek kobiety i mężczyzny. Dobrze się dzieje, że instytucje stojące na straży polskiego prawa konsekwentnie odmawiają realizacji postulatów środowisk homoseksualnych.  I nie jest to żadna homofobia, a jedynie zdrowy rozsądek i respektowanie konstytucyjnych zapisów. A te są jednoznaczne: małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, a nie dwóch kobiet czy dwóch mężczyzn. Stąd zapisy konstytucyjne wykluczają jakiekolwiek formy „pseudomałżeństw”, „nibymałżeństw” czy „paramałżeństw”. A takie mielibyśmy w przypadku zgody na legalizację związków jednopłciowych.

Homoseksualizm w Polsce karany nie jest, prywatną sprawą jest to, kto z kim się spotyka, z kim mieszka. Nikt nikomu do łóżka nie zagląda. Czym innym jest więc  sfera prywatna, a czym innym usankcjonowanie takich związków w świetle prawa i nadanie im praw równym małżonkom. Trzeba wysokim murem chronić małżeństwo. I mieć świadomość, że nawet najmniejsze ustępstwa w tej dziedzinie skutkować będą kolejnymi roszczeniami, w tym choćby postulatem dotyczącym adopcji dzieci przez pary homoseksualne.

Małgorzata Terlikowska