Zamiast mówić o etyce seksualnej, powinni kobiety przekonywać, że „są tak samo blisko Boga jak mężczyźni”.

Temat kobiety w Kościele ostatnimi czasy wywołuje sporo emocji. Kwestia święcenia kobiet, dopuszczenia ich do pełnienia wysokich kościelnych funkcji, kościelne parytety. Skoro ma być równouprawnienie, to niech i Kościół na tę kwestię się otworzy. Inaczej mówiąc, niech zrobi dla kobiet przestrzeń. W końcu czas zagospodarować ich geniusz, a nie tylko kazać im dzieci rodzić. Bo Kościół w swoim myśleniu – przekonują rzekomi obrońcy praw kobiet –  zatrzymał się niemalże na epoce Króla Ćwieczka.

I właśnie o tę przestrzeń upomniał się ojciec Jacek Prusak. W wywiadzie „Bóg i dziewczyna” zamieszczonym w magazynie „Twój Styl” ponarzekał na polski Kościół i na polskich księży. Oczywiście na tych, co nie są nim, bo on sam świetnie nowoczesne kobiety rozumie. A inni? Oni się na kobietach nie znają. „Wykształcone kobiety 30 plus to dla Kościoła «kłopot»” - zauważa jezuita. Dlaczego kłopot? Bo księża się ich boją i nie nadążają za zmianami społecznymi: „Większość księży, zwłaszcza starszych, jest przyzwyczajona do innych kobiet w Kościele. Kiedy byli w seminarium, zaczynali praktykę w parafiach, w Polsce panował patriarchat, kariera i sukces były przeznaczone dla mężczyzn. Wszystko to w ciągu ostatnich 25 lat się zmieniło, tymczasem księża, myśląc o kobiecie, wciąż wyobrażają sobie swoje matki i siostry”. Zatem czas otworzyć się na nowoczesne kobiety, bo te z jakiegoś powodu kościół omijają szerokim łukiem. A może omijają, bo wiedzą, że życia bez ślubu czy stosowania antykoncepcji Kościół nie pochwala? Więc łatwiej im się na Pana Boga, Kościół, księży i wszystkich świętych obrazić, bo im czegoś zabraniają, niż chcieć usłyszeć argumenty, dlaczego, skoro mienią się katoliczkami, żyją w grzechu. Zdaniem o. Prusaka przypominanie o tym może być przez te kobiety odbierane jako atak na nie. Przypominając swoją naukę, Kościół kobiety do siebie zniechęca. „One czują się kompletnie nierozumiane. Mają wrażenie, że księża zawsze lepiej wiedzą, czego kobiety potrzebują. I że mówi się do nich tak, jakby były dziećmi”. A powinien podejść do nich z troską i zrozumieniem. Tyle że prawdziwa troska i zrozumienie stoją w sprzeczności z rozmywaniem prawd, o które Kościół walczy. A to, co proponuje ojciec Prusak to okłamywanie kobiet w imię sprawiania im przyjemności. I traktowanie ich jak dzieci, które nie rozumieją konsekwencji swoich czynów i wyborów.

Kościół – zdaniem ojca Prusaka – widzi kobietę jedynie w roli matki Polki. Co w tym złego, tego jezuita nie wyjaśnia, ale zapewne to jakaś straszna zbrodnia. A jeszcze większą jest to, że rola kobiety ma być „służebna”. Każdy inny wybór kobiety ma być od razu kwestionowany i krytykowany: „Jeśli nie mają dzieci, będą krytykowane, jakimi są wobec tego katoliczkami. Jeśli mają TYLKO jedno dziecko - jakimi są matkami katoliczkami. Jeśli jeszcze w ogóle nie założyły rodziny, to dlaczego tak długo są singielkami”. Mam jednak wrażenie, że o. Prusak troszkę sprawę upraszcza. Kościół nawołuje do wielkoduszności, to fakt. Mówi wprost o niezamykaniu się na życie. Ale bardzo wyraźnie też krytykuje postawę egoizmu, lenistwa czy wręcz mentalności antykoncepcyjnej, której czytelniczki ekskluzywnego magazynu często ulegają (nie tylko zresztą one).

[koniec_strony]

Zdaniem jezuity, tematyka związana z seksualnością w ogóle dominuje homilie: „Ileż można słuchać o antykoncepcji, in vitro i aborcji? Ilu kobiet, zwłaszcza przychodzących do kościoła, tak naprawdę to dotyczy?”. Na pewno bardzo wielu – jeśli chodzi o antykoncepcję, a i o aborcję, szczególnie w średnim pokoleniu kobiet. Ja naprawdę posłuchałabym dobrej i rzetelnej nauki na temat etyki seksualnej. W czasach, kiedy problemy te są rozmywane i bagatelizowane, księża właśnie powinni dawać jasne wskazówki. To samo tyczy się też konfesjonału. Czy księżą mają tych tematów nie poruszać, bo jeszcze ktoś się obrazi? Kogoś sumienie za boli? Wszak na nawrócenie nigdy nie jest za późno.

„Zachęcam więc kobiety, żeby przychodziły do kościoła dla własnego rozwoju i żeby nie dawały się z niego wyprosić. Ich odwaga i upór wpłyną na to, że za jakiś czas w polskim Kościele będzie lepiej” – mówi o. Prusak. Tylko czy ktoś kobiety wyprasza z kościoła? Problemem są raczej mężczyźni, którzy znacznie częściej odpuszczają sobie praktyki religijne. Polska religijność jest religijnością kobiecą i dla kobiet. To angażujących się mężczyzn trzeba ze świecą szukać, kobiet zaangażowanych nie brakuje. I naprawdę nie są to tylko emerytki.

W rozmowie o. Prusak pytany był też o obecność ministrantek. No bo skoro chłopcy mogą służyć przy ołtarzu, czemu nie ma dziewczynek. A przynajmniej jest niewiele, bo w niektórych parafiach ministrantki/bielanki są na Mszy obecne. „Starzy księża uważają, że wśród ministrantów są potencjalni duchowni. A co się stanie, gdy pojawią się ministrantki? Księża mylnie sądzą, że będzie to osłabiało wydźwięk powołania. Boją się też, że bardziej poukładane i sumienne dziewczyny postawione obok chłopców nie tylko pozbawią ich przywileju, ale też wbiją w kompleksy”. A może boją się tego, że dziewczyny ich we wszystkim wyręczą, i że chłopcy znikną wreszcie sprzed ołtarza?

Skoro równouprawnienie musi być, to i kobieta musi odczuć, że „jest tak samo blisko Boga jak mężczyzna. I usłyszeć, że Kościół stoi po stronie kobiet tam, gdzie one walczą o swoje słuszne prawa. Jeśli to usłyszy, rozumiem, że poczuje się akceptowana. A jeśli wciąż będzie się do niej mówiło, że jest potencjalnym źródłem zagrożenia, odwróci się i wyjdzie”. Gdzie Kościół mówi, że kobieta jest „potencjalnym źródłem zagrożenia”? Komu lub czemu zagraża? Rozmówca „Twojego Stylu” nie odpowiada. Doskonale za to wpisuje się w retorykę liberalno-feministyczną promowaną przez mainstreamowe media.

Małgorzata Terlikowska