Zjednoczona Lewica, którą tworzą SLD, Twój Ruch, PPS, Unia Pracy i Zieloni, nie owija w bawełnę. Antyklerykalne hasła i walka z katolicyzmem mają być ich trampoliną do ław sejmowych. Głośne postulaty walki z religią w szkołach jak na razie niewiele dają oprócz bicia piany. Katechezę w szkole popiera ponad 80 proc. Polaków. Inicjatywa „Świecka szkoła”, tak popierana przez lewicę, ciągle nie może odtrąbić sukcesu. Żeby składać projekt obywatelski w tej sprawie potrzeba jeszcze 50 tys. podpisów. Do końca zbiórki został niecały miesiąc. Może być więc trudno.

Szkoła wolna od religii to sztandarowy projekt lewicy. Antyklerykalnych postulatów ma ona znacznie więcej – od likwidacji Funduszu Kościelnego, przez usunięcie z Kodeksu Karnego przepisu o obrazie uczuć religijnych, aż po likwidację etatów kapelanów szpitalnych. Bo podobno za dużo kosztują i są ogromnym obciążeniem dla i tak borykających się z problemami finansowymi placówek leczniczych czy opiekuńczych. Podobno za te pieniądze wybudować można nieskończoną liczbę szkół i szpitali – tak przynajmniej twierdzi lewica.

Mitów na temat pieniędzy Kościoła i zarobków księży lewica szerzy co niemiara. Nie oszukujmy się, etat księdza w szkole czy w szpitalu to nie są kokosy. Ot, przeciętna pensja, z którą kapelan zazwyczaj dzieli się z innymi księżmi, albo przeznacza na działanie parafii. I o co taki krzyk?

Obecność kapelanów w szpitalach określa Konkordat. Na mocy artykułu piątego oddelegowany przez biskupa lub przełożonego zakonnego kapłan zawiera umowę o pracę z dyrektorem placówki leczniczej bądź opiekuńczej. Tam, gdzie jest więcej niż 70 łóżek, tam musi być kapelan (ze statystyk wynika, ze średnio na jednego kapelana przypada 500 chorych. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych tylko 20). I choć dostaje on pieniądze czasem za cały etat, czasem za pół (w zależności od tego, co sam wynegocjował ze swoim szefem) i tak pieniądze te nie są adekwatne do ilości pracy codziennie wykonywanej przez kapelana. Bo to praca 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. Kiedy umiera człowiek nikt na zegarek nie patrzy, tylko dzwoni po księdza. Gdyby zliczyć choćby koszty dojazdu kapelana szpitalnego w święta, niedziele czy w nocy, okazałoby się, że comiesięczna pensja na to by nie wystarczyła.

Podobnie jak w przypadku religii w szkołach, tak i w przypadku kapelanów więcej osób jest zwolennikami obecnego rozwiązania niż przeciwnikami. Potrzebę kontaktu z kapelanem zgłasza 70 procent chorych. Żadnego kontaktu z nimi nie chce mieć jedynie niecałe 8 procent badanych. Jakie są zadania kapelana: „rozeznać potrzeby duchowe powierzonych opiece ludzi, doprowadzić ich do sakramentalnego pojednania z Bogiem, a jeśli mają takie życzenie, sprawować dla nich codziennie Eucharystię oraz zapewnić, chcącym tego, sakramenty w godzinę śmierci” – mówi w wywiadzie-rzece chyba najbardziej znany dziś polski kapelan ks. Jan Kaczkowski. Do tego rozmowy (często kapelan jest jedyną osobą odwiedzającą chorego), spowiedzi – nierzadko po latach, u kresu życia. Towarzyszenie umierającemu, towarzyszenie rodzinie. Bez patrzenia na zegarek, bez nadgodzin. Cały czas. Ich obecność to ogromne korzyści dla chorych – nie mają wątpliwości nie tylko dyrektorzy placówek, ale także pracujący na oddziałach personel.

Antyklerykalne postulaty lewicy są jedynie postulatami wirtualnymi. Zabranie etatów kapelanom to jedynie wyborcze bicie piany. Żeby to było możliwe, trzeba by zmienić zapisy Konkordatu. A to już grubsza sprawa. I choć antyklerykalne hasła może i są chwytliwe (na razie jak się okazuje na krótką metę), na zmianę ustaleń między Polską a Stolicą Apostolską lewicowe partie i ich wyborcy nie mają co liczyć. Bo i nie ma takiej potrzeby.

 

Małgorzata Terlikowska