Kraksa z udziałem samochodu, w którym jechała Beata Szydło, stała się kolejnym pretekstem do bezpardonowego ataku na Prawo i Sprawiedliwość, rząd i jego zwolenników.

 

Zaczęło się tradycyjnie, od wylewania pomyj na premier RP, życzeń śmierci i wszystkiego, co najgorsze. Brylowali sympatycy PO, Nowoczesnej i KOD. Wśród polityków najmocniej dworował sobie Radosław Sikorski, którego poziom żartów, ich intensywność, podgrzewana entuzjazmem klakierów, oraz nieustanne analogie do katastrofy smoleńskiej, nasuwają uzasadnione podejrzenie, czy aby nie korzysta z mediów społecznościowych po alkoholu.

Potem było jeszcze gorzej. W sprawę zaangażował się Borys Budka, człowiek, któremu zrobiono krzywdę (analogiczną jak Kazimierzowi Marcinkiewiczowi), bo powołano go do upadającego rządu na ministra, co wyraźnie utwierdziło go w przekonaniu, że ma do odegrania jakąś życiową rolę. Budka obecnie lideruje totalniackiemu skrzydłu blokującemu Sejm i nawołującemu do  siłowego obalenia władzy, dlatego chwytanie się każdej okazji, aby zaistnieć w mediach, nie powinno dziwić.

Następnie do krytyki PiS, które jak wiadomo z założenia ma na celu zniszczenie niewinnego kierowcy, podróżującego na trasie przejazdu rządowej kolumny, dołączyły środowiska narodowe i wolnorynkowe. Powala miałkość ich argumentów np. próba dowodzenia, że kolumna złamała przepisy, a biedny kierowca nie musiał patrzeć w lusterka, jak skręca z prawego pasa w lewo. Dowodem na manipulację mediów miała być wizualizacja z TVP, w której nie było widać linii ciągłej, lecz przerywaną. Na nic tłumaczenia policji, że pojazdy uprzywilejowane na linie zważać nie muszą…

Fakty są zaś takie, że kierowca fiata, ma duże szczęście, że nie został staranowany przez pancerne audi z panią premier na pokładzie. Inna sprawa, że wybranie kolizji z drzewem, jako alternatywy, nie świadczy dobrze o profesjonalizmie kierowcy z BOR. Zapewne sprawa wymaga jak najdokładniejszego zbadania.

Reasumując - chłopak, który przeżył wypadek, powinien podziękować Bogu za życie, a może nawet udać się z kwiatami do pani premier. Policja zapewne wyjaśni sprawę i na tym historia się kończy. Skąd założenie a priori, że PiS żąda krwi niewinnego człowieka? Chyba wyłącznie z ostentacyjnej niechęci do tego ugrupowania?

Krytykujący rząd mają bardzo krótką pamięć. Nie pamiętają już kolizji z udziałem prezydenta Komorowskiego, gdy pijany borowiec rozbił auto pod Ruską Budą, albo innego wypadku - gdy stratowano kobietę przewożącą dziecko, któremu trzeba było udzielić pomoc medyczną.

Rokrocznie zdarza się ok. 25 kolizji z udziałem rządowych limuzyn. Te z politykami PO miały charakter zwyczajny, niegroźny i profesjonalnie dopuszczalny, natomiast stłuczki polityków z PiS zagrażają bezpieczeństwu publicznemu, stwarzają okazję do szykanowania zwyczajnych obywateli i świadczą o amatorskim charakterze ochrony najważniejszych osób w państwie?

Jak zwykle nieprzewidywalne zdarzenia mają podstawową, bardzo ciekawą funkcję. Wyzwalane emocje, ukazują prawdę kryjącą się w naszych sercach. Zamiast ubolewania nad cudzą krzywdą czy życzeń powrotu do zdrowia, z obozu opozycji popłynęły złośliwości, agresja czy chęć wykorzystywania ludzkich tragedii do celów politycznych.

Tomasz Teluk