Ukraińcy wypełniają lukę demograficzną, która staje się barierą rozwojową Polski. Bez prężnej populacji krajowi grozi gospodarcza stagnacja, a co za tym idzie – geopolityczny uwiąd. Nie ma co się zastanawiać, zegar bije.- pisze na łamach "Rzeczpospolitej" Andrzej Talaga, dyrektor ds. strategii Warsaw Enterprise Institute. 

Autor zachęca, aby Polska otworzyła na Ukraińców (którzy od zeszłej niedzieli mogą wjeżdżać do krajów Unii Europejskiej bez wiz), "nie tylko plantacje truskawek, ale uczelnie, zarządy firm, a nawet armię". 

Dlaczego warto? Andrzej Talaga zwraca uwagę, że Ukraińcy, zamiast wyłudzać zasiłki, ciężko pracują, nie sprawiają kłopotów, nie tworzą gett. Autor zaznacza, że nie wiadomo jeszcze, jaki wpływ może wywrzeć zniesienie 11 czerwca wiz do UE na kierunek migracji Ukraińców, którzy mogą od niedzieli przebywać na terytorium Unii przez trzy miesiące bez prawa do pracy, dlatego też, zdaniem Talagi, bogatsze kraje nie będą raczej wysysać obywateli Ukrainy z naszego rynku. 

Cały problem w tym, że Ukraińcy chętnie podejmują pracę na czarno.

"Dla przykładu, od początku 2017 r. polskie urzędy zarejestrowały ponad 730 tys. oświadczeń firm pozwalających na pracę dla Ukraińców. Tymczasem szacunki mówią o 1,4 mln obywateli ukraińskich przebywających w Polsce. Można z dużą dozą pewności założyć, że pozostałe 670 tys. nie opala się na plażach Bałtyku, ale zarobkuje nielegalnie."- pisze Talaga. Kolejne utrudnienie to koenieczność posiadania paszportu z danymi biometrycznymi, choć administracja z czasem poradzi sobie z tym problemem. 

Ekspert WEI wskazuje, że Ukraina i Polska są bliskie zarówno pod względem geograficznym, jak i kulturowym.

"Polska nie może konkurować z Niemcami czy państwami Beneluksu wysokością płac, ma jednak atuty w postaci bliskości geograficznej i kulturowej. Do Polski jest Ukraińcom bliżej: szybciej mogą w wolne dni przemieścić się do domów drogą lądową, a więc tańszą. Robią to ochoczo, co pokazuje skala ruchu na granicy w obie strony." Jak wylicza dalej, w Polsce nie ma bariery komunikacyjnej dla Ukraińców w postaci języka, styl życia w obu krajach jest niemal identyczny, co więcej, nastawienie polskiego społeczeństwa wobec obywateli Ukrainy jest przyjazne. 

"Wielkim oszustwem jest bowiem oskarżanie Polaków o ksenofobiczną niechęć do imigrantów w ogóle, przykład Ukraińców zadaje kłam temu przekonaniu."- podkreśla autor. Jak dodaje, wszystkie atuty Polski powinny być wsparte konsekwentną polityką imigracyjną, tak, aby "przełożyły się na utrzymanie, a nawet zwiększenie ukraińskiej migracji do Polski w obliczu konkurencji ze strony bogatszych państw UE."

"Potrzebujemy przede wszystkim prostych procedur otrzymania karty stałego pobytu, a następnie obywatelstwa – nie później niż pięć lat po przyjeździe."- tłumaczy Talaga. Wiele mógłby pomóc również system państwowych stypendiów dla studentów z Ukrainy oraz zniesienie dla nich opłat za studia. 

"Gdyby po pięciu latach nauki młody Ukrainiec opuszczał uczelnię jako polski obywatel, byłoby bardzo prawdopodobne, że u nas zostanie. Można go do tego zresztą zmotywować, wprowadzając nakaz pracy w Polsce przez kilka lat, jako rekompensatę za koszty wykształcenia."- pisze autor tekstu w "Rzeczpospolitej". Dyrektor ds. strategii WEI stwierdza również, że warto- w zamian za przyspieszone przyznanie obywatelstwa- umożliwienie Ukraińcom służby zawodowej w polskim wojsku. Andrzej Talaga zwraca uwagę, że praktykują to takie kraje jak USA, Wielka Brytania oraz Francja, a skutki są znakomite. 

"Nowy obywatel – żołnierz to zupełnie inna kategoria niż imigrant ekonomiczny."- konkluduje. Talaga zwraca również uwagę, że barierę rozwojową Polski stanowi luka demograficzna. Ukraińcy mogą tę lukę wypełnić. 

"Bez prężnej populacji krajowi grozi gospodarcza stagnacja, a co za tym idzie – geopolityczny uwiąd.
Nie ma co się zastanawiać, zegar bije."- kończy Andrzej Talaga. 

yenn/Rzeczpospolita, Fronda.pl