Jakie skutki przyniesie strącenie rosyjskiego samolotu przez obronę powietrzną w Turcji? Jaki wpływ będzie miało to wydarzenie na konflikt ukraiński? Komentarza udzielił nam Andrzej Talaga – polski dziennikarz, specjalista w zakresie Bliskiego Wschodu, autor relacji z konfliktów w Iraku, Strefie Gazy i Afganistanie.

 

Jakiego dalszego rozwoju sytuacji możemy się spodziewać po tym wydarzeniu? Jakie reakcje mogą wystąpić ze strony tureckiej i rosyjskiej?

Tak naprawdę klucz do tego jaki będzie rozwój sytuacji, jest po stronie rosyjskiej. To rosyjski samolot został strącony, więc Rosja musi na to odpowiedzieć. Jak na razie w zdecydowany sposób na to wydarzenie odpowiedział Władimir Putin, mówiąc że był to „niedopuszczalny akt terroru” i wsparcie państwa terrorystycznego. Są to bardzo ostre słowa. Ale czy mogłyby za nimi pójść dalsze kroki np. w postaci ataku odwetowego samolotów rosyjskich na tureckie instalacje? Bardzo wątpię. Myślę, że jeśli chodzi o stronę rosyjską będziemy tu mieli do czynienia z ostrymi słowami i umiarkowanymi czynami.

Dlaczego?

Ponieważ Rosja nie przekroczyła granicy tureckiej przypadkowo, ale od wielu miesięcy testuje obronę powietrzną całego NATO, czy to na Morzu Bałtyckim, czy na Morzu Północnym, jak i na południowej flance. Jednak o ile w regionie Bałtyku samoloty rosyjskie nie wlatywały w przestrzeń powietrzną państw NATO, albo wlatywały naprawdę na bardzo krótki okres, tak żeby myśliwce nie zdążyły ich dogonić, o tyle w Turcji Rosjanie regularnie wkraczali w obcą przestrzeń, nawet na kilkuminutowe loty. W końcu jednak przeszarżowali. Po licznych ostrzeżeniach armia turecka strąciła samolot, co było w pełni uzasadnione. Tym samym Rosjanie zrozumieli, że istnieją granice testowania, że NATO jest gotowe strzelać również do nich. W obliczu tych faktów wątpię, by Rosjanie w jakikolwiek sposób chcieli się mścić, czy zdecydowali się na odwet. Raczej wszystko pozostanie w sferze retoryki.

Co jeszcze można powiedzieć o tym „testowaniu” przestrzeni powietrznej NATO przez Rosjan?

Rosjanie w regionie Bałtyku nie wlatywali bezpośrednio w przestrzeń powietrzną państw NATO, bo obawiali się bezpośredniego starcia. Byli jednak obecni nad granicami Litwy, Łotwy i Estonii, a także nadlatywali dość blisko nad Polską granicę nad obwód królewiecki. Były momenty, w których pięćset metrów od siebie leciały polskie F-16 i rosyjskie samoloty ocierające się o przestrzeń powietrzną Polski. Rosjanie nadlatywali też w okolice Szwecji, Danii, Norwegii, a nawet Wielkiej Brytanii i Alaski.

Jak dokładnie wyglądały tamte przypadki wlatywania rosyjskich samolotów w obcą przestrzeń?

We wszystkich tych miejscach system obrony powietrznej działał. Rosyjskie samoloty były wykrywane przez radary, czasem podrywano myśliwce po to, by pokazać, że wojska NATO są w każdej chwili gotowe do ewentualnej akcji powietrznej. W Turcji Rosjanie zdecydowali się pójść o krok dalej tzn. wejść w obcą przestrzeń powietrzną i pozostawać w niej przez kilka minut mimo ostrzeżeń. Zrobili to, ponieważ mieli pewnego rodzaju uzasadnienie. „Trwa wojna w Syrii, trwają naloty związane z interwencją rosyjską w tym kraju i przypadkiem można wlecieć w obcą przestrzeń” – tak to wygląda ze strony rosyjskiej. To się oczywiście może zdarzać, jednak tłumaczenie, że nie wiadomo, gdzie leży granica syryjsko-turecka jest naiwne, bo jest to granica bardzo ściśle wyznaczona, a wręcz umocniona przez różnego rodzaju płoty i siatki, widać ją więc gołym okiem. Rosjanie robili więc w Turcji dokładnie to samo, co w rejonie innych państw NATO, ale pozwalali sobie na więcej, bo mieli alibi w postaci konfliktu syryjskiego.

A jak na tę chwilę w obliczu ostatnich wydarzeń wygląda wg Pana oceny sytuacja Ukrainy i jej ewentualnego „przehandlowania” za Syrię?

Taki był pierwotny plan Rosji. Rosja chciała wykreować się na sojusznika zachodu w wojnie z terroryzmem. Stąd wzięła się spontaniczna oferta sojuszu z Francją na terytorium Syrii i zapowiedź wspólnej walki przeciw ISIS. Zachód jednak nie chciał takiego sojuszu, nie chcieli go również Amerykanie. Podjęto jedynie ustalenia dotyczące bezkolizyjnego latania nad terytorium Syrii. Ale rzeczywiście planem Rosji było wejście w koalicję wymierzoną przeciw Państwu Islamskiemu i zyskać kartę przetargową w sprawie Ukrainy. Jednak wydarzenie, które miało miejsce, czyli wlecenie rosyjskiego samolotu w przestrzeń powietrzną NATO wydaje się te zamierzenia jeśli nie przekreślać, to na pewno znacznie oddalać w czasie. Być może udałoby się te plany zrealizować, gdyby nie ten incydent, ale w jego obliczu żadnego „handlu” nie będzie.

Czyli jakiekolwiek zamierzenia Rosjan w tym zakresie zostały zniweczone przez zestrzelenie samolotu w Turcji?

W tej chwili nie ma możliwości powrotu do takich zamierzeń Rosji. Zdarzyło się bowiem coś, co wcześniej nie miało miejsca. Rosjanie przełamali obronę powietrzną NATO i przebywali w obcej przestrzeni przez dobrych kilka minut, po czym zostali strąceni. Był to więc akt agresji, na który odpowiedziano ogniem, w wyniku czego samolot agresora spadł i zginęło dwóch pilotów. Tak naprawdę gdyby Rosjanie chcieli na to zareagować i po powiedzeniu A powiedzieliby B, mielibyśmy do czynienia z początkiem wojny. Tak się oczywiście nie stanie, o czym mówiłem wcześniej, ale po czymś takim nie ma mowy o powrocie do rozmów w sprawie Ukrainy, koalicji w Syrii, czy jakiejkolwiek szerszej współpracy Rosji z zachodem.

Bardzo dziękuję za rozmowę

Rozmawiał MW