Średnie wynagrodzenie, wynoszące 33 franki za godzinę w tym kraju jest trzykrotnie wyższe niż we Francji, Australii, Belgii, Holandii czy Luksemburgu. Mimo to związki zawodowe postulowały wprowadzenie miesięcznej płacy minimalnej o wartości ok. 13 700 zł. Uzasadniały to wysokimi kosztami czynszów, opieki zdrowotnej i żywności.

Wcześniej Szwajcarzy proponowali wprowadzenie tzw. dochodu podstawowego – pensji socjalnej dla każdego obywatela na poziomie 2500 franków, wypłacanej dla pokrycia tzw. podstawowych potrzeb życiowych. W ten sposób mieszkańcy tego kraju, mogliby, zamiast pracować oddawać się przyjemnościom, czy poświęcić się rozwijaniu swoich zainteresowań. Gdyby inicjatywa wypaliła, Szwajcaria zdegenerowałaby się w ciągu pokolenia.

Do wprowadzenia ogólnokrajowej płacy minimalnej wzywają też socjaliści w Niemczech. Dotychczas minimalne poziomy wynagrodzeń były przedmiotem ustaleń branżowych. Od przyszłego roku obowiązywać ma jedna stawka w wysokości 8,5 euro za godzinę. Ekonomiści spodziewają się spadku konkurencyjności niemieckich firm, bowiem poniżej tego poziomu zarabia w tym kraju ponad 10 proc. zatrudnionych, podczas, gdy w innych państwach jest to jedynie 5 proc.

Najbardziej rozpieszcza swoich pracowników Francja. Ustawowe minimum jest tak wysokie, że rząd wydaje rokrocznie równowartość ponad 1 proc. PKB na… dopłaty do pensji i to głównie dla najmniejszych firm.

W Polsce po szeregu podwyżek, płaca minimalna – na poziomie 387 euro miesięcznie to procentowo aż 44 proc. średniego wynagrodzenia. Jest to najwyższy poziom w regionie i 12 miejsce w Unii Europejskiej. Niestety płaca minimalna rośnie szybciej niż średnie wynagrodzenie, co nie przekłada się na realną wysokość zarobków. Dodatkowo praca w Polsce jest wyjątkowo wysoko opodatkowana, co sprawia, że pracownik dostaje relatywnie niską płacę netto. 

Według pracodawców, wysokie opodatkowanie pracy przede wszystkim w zakresie składek ZUS oraz sztywne prawo dotyczące zatrudniania są głównymi przyczynami bezrobocia i niskich zarobków w naszym kraju. Płace uciekają przed fiskusem do szarej strefy, na co coraz częściej godzą się pracownicy, którzy wolą mieć więcej gotówki w kieszeni, niż łożyć na widmowe emerytury.

Tomasz Teluk