Dlaczego uważa Pan, że rozwiązanie 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego było błędem?


Jego rozwiązanie było więcej niż błędem. Jest szkodą. Resort obrony, i de facto państwo Polskie, pozbyło się jednostki wojskowego lotnictwa transportowego, która nie służyła do przewożenia gdzieś jakichś panów zajmujących jakieś tam stanowiska, ale który jest elementem umożliwiającym osobom pełniącym wysokie funkcje państwowe wykonywanie ich obowiązków również w trakcie podróżowania. Wygląda na to, że ani premier, ani minister nie zdają sobie do czego służyły samoloty tego pułku.


Czy obecna sytuacja polskiej armii pozwala na odparcie ataku regularnych wojsk agresora?


Sytuacja jest dramatyczna o tyle, że państwa mogące być potencjalnym zagrożeniem dla nas – prezydent Gruzji przekonał się o tym całkiem niedawno – zdecydowanie górują, nie tylko liczebnie, nad Wojskiem Polskim.


Czy może nam grozić podobna sytuacja jak Gruzji?


Sytuacja międzynarodowa bywa dynamiczna. Wiadomo, że są różne sytuacje kryzysowe na świecie, zwłaszcza kiedy pojawiają się przeróżne napięcia, np. ekonomiczne, bądź w sferze gospodarczej. Wtedy władze państwowe, znajdując się w obliczu rożnego rodzaju kłopotów, sięgają po środki radykalne aby te sytuacje zmienić. Jest takie przekonanie, ze Hitler ryzykował wcześniejszy wybuch wojny bo sytuacja finansowa gospodarki Niemiec i Rzeszy Niemieckiej była trudna, i rozpoczynając wojnę po prostu uciekł do przodu.


Nie można wykluczyć i dziś takich rozwiązań, bo przecież jeszcze niedawno wykluczaliśmy, że w Europie może być wojna. Atak na Gruzję nas przekonał, że jest to możliwe. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do sił lądowych, uderzenie z powietrza lub z morza bądź atakiem rakietowym jest możliwe zawsze.


Jeżeli Rosja organizuje ćwiczenia, których motywem przewodnim jest stłumienie polskiego powstania w Grodnie, a następnie odparcie kontrataku polskiej armii, która rzecz jasna wspiera powstańców a Rosjanie bohatersko bronią integralności Białorusi; jeżeli do tego dołożymy fakt, że w Okręgu Kaliningradzkim stacjonują rakiety typu „Iskander” mające w swoim zasięgu terytorium całej Polski, to powstaje pytanie: „Czy w przypadku jakiejś sytuacji trudnej, kryzysowej, ktoś może sięgnąć po tego typu środki?” Odpowiadam: „Może!” I co wtedy?


Rozmawiał Paweł Krzemiński


Romuald Szeremietiew jest profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Był wiceministrem i p.o. ministra obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego