Premier skompromitowanego do cna rządu uznała za stosowne przeprosić za łajdactwa ministrów – swoich i Donalda Tuska. Podzieliła przy tym obywateli na dwie kategorie. Okazuje się  jednak, że na takie przeprosiny zasługują jedynie wyborcy Platformy. Inni się dla pani premier nie liczą. Może jednak wszystkim Polakom należą się przeprosiny za osiem lat łajdackich rządów lukrowanych grubą warstwą PR-u przez „zaprzyjaźnione media” i równie zaprzyjaźnionych celebrytów. Kto zatem powinien przeprosić wszystkich Polaków, skoro nie ma na to ochoty pani premier?

Może przeprosić powinni ci, którzy są odpowiedzialni za zainstalowanie tych rządów, czyli wyborcy Platformy? Ich przeprosiła pani premier, może więc oni powinni przeprosić innych za rządy Donalda Tuska i Ewy Kopacz?

Za co konkretnie? Na przykład za konsekwentne wspierane polityki, w której winny jest uczciwy policjant łapiący złodzieja, zaś nigdy nie jest winny złodziej, o ile tylko jest związany z władzą. Nawet w polskim wymiarze sprawiedliwości, o wyjątkowo zszarganej opinii, ponad siedem lat zajęło szukanie sędziego, który by dopatrzył się winy u Mariusza Kamińskiego. I w końcu  znaleziono takiego, który podjął się roli kolejnej podpory dla chwiejącej się Rzeczypospolitej złodziei i łajdaków.

A przecież polowanie na Mariusza Kamińskiego to przejaw tej samej postawy, która każe największe zło afery podsłuchowej widzieć w tym, że ktoś miał czelność aferzystów  podsłuchać i przyłapać na chwili szczerości. Nic to, że członkowie rządu są świadomi polityki prowadzącej do niszczenia gospodarki  i nic to, że takie niszczenie trwa latami.  Nic to, że minister odpowiedzialny za bezpieczeństwo państwa montuje prowokację pchającą  to państwo w niebezpieczny konflikt z nieobliczalnym i groźnym sąsiednim mocarstwem. Nic to że we własnej ocenie tych  ministrów „państwo istnieje tylko teoretycznie”, faktycznie zaś jest to tylko „h-j,  d-a i kamieni kupa”. To wszystko się nie liczy, bo filozofia rządu Platformy Obywatelskiej i PSL każe problem widzieć w tym, że te kompromitujące łajdactwa ktoś ujawnił. Powinny były pozostać w ukryciu, by wyborcy Platformy mogli z czystym sumieniem po raz kolejny na nią głosować.

„Skrzywdzony” aferą taśmową i zdymisjonowany  Radosław Sikorski już szykuje się do pierwszego miejsca na liście w swoim rodzinnym okręgu. Oczywiście z błogosławieństwem pani premier i Platformy. Dlaczego właściwie został zdymisjonowany? Dlaczego nie może być pierwszy w Sejmie (jako jego marszałek), ale może być pierwszy na wyborczej liście PO? Odpowiedź jest oczywista: bo przecież tak naprawdę po raz kolejny  nic się nie stało. Platforma jest czysta jak łza, wszystkiemu winni są niegodziwi podsłuchiwacze. Po raz kolejny zło nie jest złem; złem jest jego ujawnienie i próba napiętnowania. Platforma  nadal jest „przodującą siłą narodu”, bezalternatywną opcją dla każdego obywatela „Polski racjonalnej” , owego „młodego, wykształconego z wielkiego miasta”, zaś ci, którzy myślą inaczej to niewykształcony, ciemny pisowski motłoch, używając określeń innego posła Platformy. Dlatego ich nie trzeba przepraszać.

Jest to narracja obowiązująca przez cały okres rządów Platformy i niestety równie skuteczna jak wmawianie  wbrew rzeczywistości że krótszy odcinek jest odcinkiem dłuższym w słynnym eksperymencie Solomona Ascha (http://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Ascha). Ta narracja jest kontynuowana i niestety po raz kolejny może okazać się skuteczna. Sikorski podkreśla chęć służenia Platformie (nie Polsce), pani premier przeprasza wyborców Platformy (nie Polaków), bo tylko na nich może liczyć. Bo żadna partia nie ma tak wiernego elektoratu, dostrzegającego źdźbła w oczach jej przeciwników, nie zauważającego belek w oczach partii „Polski racjonalnej”, elektoratu cierpliwie znoszącego wszelkie, choćby najdalej idące ekscesy swojej partii.

Dlatego nie wzywam wyborców Platformy, do przepraszania Polaków. Przeprosiny, jeśli mają być  coś warte muszą wypływać z wewnętrznego impulsu, być szczere i niewymuszone. Poza tym problem nie leży w przeprosinach. Błagam natomiast wyborców Platformy, by znaleźli w sobie dozę uczciwego krytycyzmu. Krytycyzmu nie zaprawionego bezmyślnym powtarzaniem sloganów,  hejterstwem i wyuczonym od lat odruchem Pawłowa pod hasłem „wszystko, byle nie PiS”. Błagam ich by krytycznie spojrzeli propagandę, której tak chętnie ulegali przez ostatnie dziesięć, a właściwie dwadzieścia pięć lat. By przyjrzeli się prawdziwym łajdactwom III Rzeczypospolitej i rzekomym łajdactwom tych, którzy chcieli ją zmienić i naprawić.

Błagam, wybierzcie sobie dowolną sprawę, usiądźcie przy komputerze, włączcie przeglądarkę, może nawet pójdźcie do biblioteki i zbadajcie sobie dowolną „zbrodnię  PiS” i sprawdźcie, czy rzeczywiście była to zbrodnia, czy też z działania w dobrej sprawie, z których „zaprzyjaźnione media” zrobiły zbrodnię  propagandowymi środkami. Na przykład, czy to naprawdę PiS zamordował Barbarę Blidę, czy też było to jedno z najlepiej wyjaśnionych i umotywowanych, tragicznie zwyczajnych politycznych samobójstw? Bo materiały dowodowe pogrążały samobójczynię, która najwyraźniej nie mogła znieść myśli o pójściu do więzienia i przy tłumie świadków sama weszła do łazienki się zastrzelić. Że rzekomo świadczące o jej niewinności umorzenie jej sprawy, było umorzeniem „z automatu” wynikającym ze śmierci podejrzanej. Porównajcie, jak się ma jej tragedia do całej serii rzekomych samobójstw osób posiadających wiedzę o nieprawościach III RP? Samobójstw w niejasnych okolicznościach popełnianych przez osoby, u których nie można było oczekiwać takich desperackich czynów – od Andrzeja Leppera i Sławomira Petelickiego po szereg osób posiadających jakąś istotną wiedzę o katastrofie smoleńskiej. Te samobójstwa nie budzą niepokoju sumienia wyborców Platformy, podczas gdy klarowna sprawa Blidy uchodzi w ich oczach za czołową „zbrodnię PiS”.

To tylko mały fragment ukazujący zakłamany obraz rzeczywistości stwarzany na użytek i aprobatywnie przyjmowany przez wyborców Platformy. A przecież mamy cały szereg innych rzeczywistych afer propagandowo unicestwionych w umysłach wyborców Platformy. Afer,  których wykaz tak efektownie pokazał Wojciech Cejrowski w swoim spocie przed II turą wyborów prezydenckich. Mamy aferę smoleńską, w której do oceny Platformy wcale nie trzeba rozstrzygać czy był zamach, czy go nie było. Wystarczy nieuchronnie narzucająca się konstatacja, że rząd i prezydent Platformy byli i nadal są w tej sprawie najlepszymi adwokatami strony rosyjskiej i najgorszymi adwokatami strony polskiej, co samo w sobie jest zbrodnią stanu.

Lista niegodziwości popełnionych przez rząd Platformy jest naprawdę długa i nie sposób ją tutaj wyczerpać. Dodam więc tylko najlepiej mi znaną – ratyfikację Konwencji, która ma rzekomo chronić kobiety i rodziny przed przemocą, a która w rzeczywistości jest narzędziem antyludzkiej ideologii, której celem jest deprawacja i zdewastowanie psychiki zwłaszcza dzieci i młodzieży oraz zniszczenie najważniejszych i najbliższych człowiekowi pojęć i instytucji społecznych – rodzicielstwa, rodziny i małżeństwa w imię utopijnego i absurdalnego wyzwolenia z płci oraz norm obyczajowych i moralnych. Do prawdy o Konwencji również można dojść samodzielnie (ja podjąłem ten trud), trzeba tylko wyrwać się z kręgu tysiąckrotnie powtarzanych propagandowych kłamstw.

Dlatego błagam wyborców Platformy, by w tym przeprowadzanym na całej Polsce eksperymencie Ascha samodzielnie i rzetelnie rozstrzygnęli, który odcinek jest krótszy, a który dłuższy, bez oglądania się na sugestie „zaprzyjaźnionych mediów” i celebrytów. W eksperymencie Ascha badani pozostawieni własnemu osądowi bezbłędnie podawali prawidłowy wynik. Poddani sugestii otoczenia, w większości (2/3, a nawet ¾ z nich) wskazywali błędną odpowiedź.

Kilka lat temu na taką samodzielną analizę zdobył się bloger  Piotr Wielgucki, podpisujący się jako Matka Kurka. Początkowo zwolennik Platformy i zażarty krytyk PiS, po wnikliwych, opartych na dokumentach własnych badaniach poczuł się zmuszony do radykalnej zmiany stanowiska. Zmusiły go do tego fakty, rozum i sumienie, a jego bogato udokumentowane analizy mogą być wzorcowym przykładem dochodzenia do prawdy o naszej rzeczywistości.

Dlatego nie wzywam wyborców Platformy do przeprosin, wzywam ich do odpowiedzialnego zmierzenia się z prawdą i wyciągnięcia z niej wniosków, bo tylko razem możemy wyciągnąć naszą ojczyznę z bagna, w które wepchnęły ją rządy Platformy Obywatelskiej. Wojna polsko-polska niszczy Polskę i szkodzi nam wszystkim.

Przeprosić Polaków powinna natomiast sama Platforma Obywatelska i powinien być to jej ostatni akt przed odejściem w polityczny niebyt do historii Polski jako jedna z najbardziej haniebnych jej kart.

Grzegorz Strzemecki