Alec Baldwin przeganiając fotografa, który stał przed domem aktora na Manhattanie chcąc zrobić zdjęcia aktorowi, jego żonie i dziecku, nazwał go "ciotą" (ang. fag). Po tym incydencie organizacja GLAAD zrzeszającej gejów i lesbijki publicznie zaprotestowała. Zarzucono Baldwinowi " że ten deklaruje wsparcie dla haseł równościowych, a jednocześnie używa mowy nienawiści stygmatyzującej homoseksualistów".

Biedny i przestraszony aktor powiedział: - Nie chciałem nikogo urazić użytymi przeze mnie słowami, ale najwyraźniej niektórzy poczuli się urażeni. Jest mi przykro. Rozumiem, że dobór słów jest ważny i będę się starał w przyszłości dobierać je ostrożniej. To co powiedziałem było obraźliwe i niedopuszczalne - dodał.

Dobrze, że jeszcze w Polsce panuje trochę zdrowego rozsądku i akcje niektóych homoseksualnych, genderowych, czy innych walczących ideologów, powodują jedynie uśmiech i politowanie.

mod/Wprost.pl