- "Lista krajów nieprzyjaznych może zostać rozszerzona, chociaż nie chcielibyśmy, by ten wykaz stawał się rozciągnięty. Na razie w konfrontacji z Rosją najbardziej zajadłe stanowisko zajęły właśnie Waszyngton i Praga. To, co widzimy w rozporządzeniu rządu jest odzwierciedleniem faktycznego stanu rzeczy” - powiedział wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow w wywiadzie dla dziennika "RBK",
Riabkow dodał przy tym, że jak do tej pory na przykład Stany Zjednoczone nie zwróciły się z prośbą o usunięcie z tej listy i jak dodał Rosja "widzi wiele sygnałów z USA i słyszy słuszne słowa" z tamtej strony, np. o potrzebie stabilnych relacji i budowania pragmatycznego dialogu.
Na tej liście - jak wcześniej infomrowały media rosyjskie - było łącznie 10 krajów, a wśród nich także Polska. Poza takimi potęgami jak Stany Zjednoczone są tam także Czechy, Litwa, Łotwa, Estonia, Wielka Brytania, Kanada, Ukraina i Australia. Ostatecznie znalazły się na niej na razie USA i Czechy.
W środę ma się odbyć spotkanie pomiędzy ministrem Siergiejem Ławrowem oraz jego amerykańskim odpowiednikiem Antonym Bklinkenem. Mają zostać na nim poruszone zarówno kwestie dwustronne, jak i międzynarodowe, a wśród nich konflikt bliskowschodni, irański program nuklearny i kontrola zbrojeń.
- "Jeśli chodzi o relacje dwustronne, to w ostatnim czasie rozwijają się one w tendencji spadkowej, którą należy koniecznie przynajmniej zatrzymać" – powiedział Riabkow.
- 23 kwietnia prezydent Władimir Putin podpisał dekret o odpowiedzi Rosji na "nieprzyjazne działania innych państw", który ogranicza możliwość zatrudniania przez ambasady i konsulaty takich krajów obywateli Rosji. Putin polecił, by listę "nieprzyjaznych" krajów określił rząd – czytamy na portalu niezalezna.pl
mp/pap/niezalezna.pl/fronda.pl