Prezydent Rosji Władimir Putin był wczoraj z jednodniową wizytą w Belgradzie. Podejmowany był jak car, wiwatowało na jego cześć ponad 100 tysięcy Serbów.

Przed wizytą Serbią wstrząsały wielotysięczne demonstracje przeciwko obecnym serbskim władzom oraz pojawiły się informacje, że udaremniono planowany zamach islamistów na Putina. To jednak w żaden sposób nie wpłynęło na atmosferę wizyty prezydenta Rosji w Serbii, choć po jego odjeździe zapowiadane są kolejne demonstracje przeciwko rządom nacjonalistycznej Serbskiej Partii Postępowej i jej koalicjantom.

Przeciwnicy rządu i prezydenta od kilkunastu dni co kilka dni wychodzą na ulice w proteście przeciwko naruszaniu wolności mediów, pobiciu opozycyjnego działacza w mieście Kruszevac, zawłaszczaniu instytucji państwa przez obóz rządzący oraz domagają się pełnego wyjaśnienia sprawy zabitego rok temu w północnym Kosowie opozycyjnego polityka Olivera Ivanovicia. W tej części Kosowa Serbowie mają dużą autonomię. Kosowska policja aresztowała kilku podejrzanych, ale do Serbii zbiegł biznesmen i wiceprzewodniczący dominującej w Kosowskiej Mitrovicy Serbskiej Listy podejrzewany o to, ze jest zamieszany w zabójstwo. Prezydent Serbii publicznie zaświadcza, że jest przekonany o jego niewinności.

Marta Szpala z warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich, specjalizująca się w Bałkanach, powiedziała w Polskim Radiu, że wobec ostatnich wydarzeń serbski prezydent Aleksandar Vuczić próbuje wykorzystać wizytę prezydenta Rosji, by wzmocnić swoją pozycję w kraju.

– Z przekazów mediów niezależnych wiemy, że partia zorganizowała autobusy, które zwiozły ludzi na powitanie Putina. Jednocześnie sympatia dla tego polityka jest tam duża – powiedziała Szpala.

Ekspertka przypomniała, że utrzymywanie dobrych stosunków ze Wschodem i Zachodem od dawna jest wpisane w strategię Serbii. Obecnie rządzący w Serbii oprócz zbliżenia z Rosją zabiegają jednocześnie o wstąpienie do UE.

– Cieszę się, że mogę odwiedzić przyjazną, braterską Serbię – powiedział Putin po przylocie do Belgradu. Kiedy prezydenci Rosji i Serbii przechodzili na czerwonym dywanie słychać było armaty i kościelne dzwony. Vuczić otrzymał od Putina Order Aleksandra Newskiego za „wielki, osobisty wkład w rozwój wielostronnej współpracy z Federacją Rosyjską”. W gronie wyróżnionych tą nagrodą znajdują się m.in. prezydenci Turkmenistanu, Tadżykistanu, Kirgistanu, Kazachstanu i Białorusi. Natomiast prezydent Rosji dostał w prezencie szczeniaka Paszę.

Tłum wiwatował na cześć Putina podczas głównych uroczystości przed prawosławną katedrą p.w. św. Sawy Putina.

W trakcie wizyty prezydenta Rosji rządzący podpisali ponad 20 umów dotyczących przyszłej współpracy z zakresu m.in. innowacji i cyfryzacji. Putin spotkał się m.in. z Miloradem Dodikiem, byłym premierem Republiki Serbskiej w Bośni, a obecnie przewodniczącym Prezydium Bośni i Hercegowiny oraz reżyserem Emirem Kusturicą. Rosja zapewniła też, że zainwestuje w Serbii w sektorze energetycznym 1,4 mld dolarów. Więcej na ten temat tutaj i tutaj.

Komentator Biełsatu Michał Kacewicz wskazuje na jeszcze szerszy kontekst wizyty Putina w Serbii. „Na koniec rosyjski prezydent dostał w prezencie szczeniaka bałkańskiej rasy sarplaninac. To zresztą już tradycja, że ze szczególnie ważnych wizyt z zaprzyjaźnionych krajów Putin przywozi pieski. Ten z Serbii będzie szczególnie ważny w kremlowskiej psiej kolekcji. Oznacza bowiem, że Rosja triumfalnie wraca na Bałkany. Dwa dni przed serbskim tournee Putina na Kremlu był prezydent Zimbabwe Emmerson Mnangagwa. Nie przywiózł psa, ale to również był ważny sukces Putina. Obie wizyty: ta belgradzka i ta afrykańska w Moskwie pokazują, jak Rosja prowadzi ekspansję dyplomatyczną w regionach, z których chce wypchnąć UE, czy USA. Czy to są bliskie kulturowo Bałkany, czy odległa Afryka, w której Moskwa już próbowała ekspansji za pomocą komunizmu w czasach zimnej wojny, chodzi o wypchnięcie wpływów Zachodu. Tym razem Rosjanie nie posługują się ideologią, lecz biznesem. I nie napotykają oporu, gdyż zarówno na Bałkanach, jak i szczególnie w Afryce, Zachód działa w sposób niezdecydowany, a często wycofuje się.” – pisze publicysta.

Kilka dni temu Moskwa zaprzeczyła doniesieniom zachodnich mediów, że w Sudanie Rosjanie pomagają tłumić antyrządowe protesty. Przyznała jednak, że są w tym kraju doradcy, ale twierdzi, że nie mają związku z rosyjskimi władzami.

Źródło: Kresy24.pl