Robert Biedroń w towarzystwie działaczy lewicowych organizacji oraz anarchistów próbował zablokować idący ulicami Warszawy Marsz Niepodległości w 2010 roku.
W konsekwencji musiała interweniować policja. Doszło do szamotaniny. Biedroń został oskarżonyo naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza policji na służbie.
Zdaniem prokuratora, najpierw próbował wyrwać mu pałkę, a potem uderzył otwartą dłonią w twarz. Ale sąd uznał, że Biedroniowi nie można przypisać winy, bo nie ma na to wystarczających dowodów. Ani Biedronia, ani jego pełnomocnika nie było w piątek w sądzie.
"By skazać oskarżonego w procesie karnym, sąd musi mieć całkowitą pewność. W tej sprawie są pewności nie miał" - mówił w uzasadnieniu sędzie Marek Krysztofiuk.
MaR/Dziennik.pl/IAR