„Liczyłam się z przegraną PiS, jednak przeraził mnie wynik Palikota. To dowód na to, że w naszym społeczeństwie trzeba wykonać ogromną pracę u podstaw. Uświadamiać ludzi tak, by potrafili podejmować racjonalne decyzje. To właśnie teraz ciąży na nas jeszcze większa odpowiedzialność za Polskę. Z jednej strony kolejne polskie spółki znajdują się w rękach Rosjan, z drugiej obserwujemy wypranie społeczeństwa z wartości i tożsamości. To sytuacja korzystna dla tych, którzy chcą manipulować naszym społeczeństwem, ubezwłasnowolnić je. Trzeba temu przeciwdziałać” - mówi córka tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego w rozmowie z Samuelem Pereirą i Davidem Wildsteinem.


Dziennikarze zapytali czy męczą ją dziś media. „Stopień w jaki potrafią zakłamywać rzeczywistość czy manipulować nią, jest ogromny. Kiedy zobaczyłam tekst, że jestem obrażona, bo nie przyszłam na wieczór wyborczy, byłam zszokowana (śmiech). W „Polsce The Times” pojawił się tekst o tym, że „Marta jest teraz bardziej w cieniu”, a dziennikarka napisała, że „zwierzyłam się tabloidom”. Tymczasem ja z nikim nie rozmawiałam. Dlatego zawsze robię przegląd prasy rano, by dowiedzieć się kim dzisiaj jestem (śmiech). Np. ostatnio mówią, że Wszystkich Świętych spędzam oddzielnie i, że „w dalszym ciągu jestem obrażona” na Jarosława Kaczyńskiego. To wszystko jest wyssane z palca, ze stryjem mam bardzo dobre relacje. Jest i zawsze będzie jedną z najbliższych mi osób” - mówi córka prezydenta.  

 

Kaczyńska zwraca również uwagę na błędy partii jej stryja. „Myśmy też popełnili błędy. Myślę że należy zwrócić większą uwagę na lokalne struktury, ożywić je. Umożliwić szerszy dostęp do działalności wszystkim tym którzy chcą się odpowiedzialnie zaangażować. Jest sporo osób, które naprawdę chciałyby coś robić, działać lokalnie, ale nie zawsze są mile widziani. Pewnie tak jest w każdej partii, że starsi działacze czują zagrożenie, zwłaszcza  gdy pojawia się ktoś młody ambitny, wykształcony, z konkretnymi poglądami. Partia zawsze jest formą korporacji, jednak trzeba mimo wszystko się otwierać na młodych i poprawić jakość  wewnętrznej komunikacji..." - dodaje Kaczyńska.


„Nie lubię używać tego słowa, jednak agresja, podstawowe uczucie żywione przez „drugą stronę”, też stała się wyraźniejsza. Pokazała to „wojna z krzyżem”, zmasowany atak na pamięć mojego Ojca, a przede wszystkim zabójstwo działacza PiS Marka Rosiaka. Ludzie się boją. Istnieje pewna forma miękkiej cenzury. Wiem np., że są artyści o poglądach PiS-owskich, którzy się jednak z nimi nie wychylają, bo obawiają się utraty pracy. W tzw. mainstreamowych mediach pewnych tekstów nie da się opublikować. Przykładem agresji jest w końcu kopanie i tłuczenie zniczy ustawianych każdego 10. dnia miesiąca, a także w dzień Wszystkich Świętych, przed kamienicą, w której mieszkali moi Rodzice. To bardzo przykre” - uważa Kaczyńska.

 

Ł.A/GPC