Kilka dni temu portal Fronda.pl informował o zatrzymanym przez redakcję tygodnika „Niedziela” tekście Pawła Milcarka pt. „Absencja, czyli nieskuteczność”. Powodem nieopublikowania tekstu było to, że autor krytycznie odniósł się w nim do partii Prawo i Sprawiedliwość, która wprawdzie podczas głosowania nad obywatelskim projektem ustawy całkowicie chroniącej życie w 100 proc. zagłosowała popierając projekt, to jednak dopuściła do dość wysokiej absencji swoich parlamentarzystów – w Sejmie zabrakło dziesięciu posłów PiS. Jest to tym bardziej bolesne dla osób, mających na sercu kwestię obrony życia od poczęcia, że wystarczyło jedynie pięć głosów, by projekt przeszedł do dalszych prac.

 

Zarówno tekst Pawła Milcarka, jak i artykuły Frondy oraz dziennikarza „Gościa Niedzielnego” Stefana Sękowskiego, zostały przez redakcję „Niedzieli” odebrane (i tak zaprezentowane Czytelnikom) jako jednostronny atak wymierzony w Prawo i Sprawiedliwość. Na domiar złego, w całej sprawie głos zabrała publicystka „Gazety Wyborczej” Katarzyna Wiśniewska. Redaktor Milcarek jednoznacznie odciął się od publikacji Wiśniewskiej, zaznaczając tym samym, że w swoim tekście skrytykował nie tylko Prawo i Sprawiedliwość. - Każdy w nim otrzymał swoje: Platforma – czerwoną kartkę za dyscyplinę proaborcyjną, niektórzy posłowie PO – plusa za osobistą odwagę, głosujący posłowie PiSu – plusa za dobre głosowanie, a kierownictwo PiS – duży minus za dopuszczenie do dużej absencji klubu w tym niezwykle ważnym głosowaniu – pisał Milcarek.

Redakcja „Niedzieli” zdała się jednak tego nie zauważyć. Oberwało się nie tylko Pawłowi Milcarkowi, ale także Frondzie i „Gościowi Niedzielnemu”. W wywiadzie z Jarosławem Kaczyńskim ks. Mariusz Frukacz zapytał: „Panie Prezesie, ostatnio ,,Niedziela” została zaatakowana m.in. przez ,,Frondę”, Gazetę Wyborczą”, ,,Gościa Niedzielnego” za nie opublikowanie tekstu pana Paweł Milcarka, w którym autor stwierdził, że kierownictwu PiS nie zależało na przegłosowaniu ustawy o ochronie życia. Podczas głosowania nie było obecnych dziesięciu posłów. Autor tekstu nie zauważył równocześnie, że 100 procent posłów z PiS obecnych podczas głosowania, zagłosowało bez dyscypliny partyjnej, za życiem. Jak się Pan ustosunkuje się do tez Pana Milcarka? Proszę również wytłumaczyć, dlaczego dziesięciu posłów nie było obecnych na głosowaniu w obronie życia?”.

 

Redakcja „Niedzieli” odmówiła również opublikowania sprostowania Pawła Milcarka odnośnie do zmanipulowanego pytania, tłumacząc, że skoro autor nie użył sformułowania, którym posłużył się ks. Frukacz, to nie ma co prostować. - W moim tekście napisałem nie tylko o dopuszczonej przez władze PiS dużej absencji w tym ważnym głosowaniu – ale i o właściwej postawie posłów PiS obecnych w głosowaniu. W tym względzie moje jakiekolwiek sympatie nie grają roli, gdyż taka właśnie jest prawda o tym wydarzeniu, szczególnie ważnym dla opinii katolickiej. Jest to obraz różny od tego, który został przedstawiony przez ks. Frukacza, co przychodzi mi zauważyć z ubolewaniem – pisał Milcarek.

 

Finał całej sprawy jest taki, że „Niedziela” ostatecznie zakończyła współpracę z Pawłem Milcarkiem. Jak komentuje to sam zainteresowany? – Mam zamiar odnieść się do całej tej sprawy, w szerokim kontekście misji opinii katolickiej, w szerszym tekście, ale poczekam z nim na okres po wyborach, kiedy „Gazeta Wyborcza” nie będzie już nim mogła manipulować politycznie. W tej chwili można powiedzieć, że ta rezygnacja ze współpracy, którą mi dziś zakomunikowano, to oczywiście konsekwencja niepublikowania moich niewygodnych tekstów, pisanych bez autocenzury - a jednocześnie pewna reakcja na zamieszanie po zatrzymaniu tekstu opisującego głosowanie nad społecznym projektem ustawy o pełnej ochronie życia nienarodzonych. Wiedząc już o zatrzymaniu tego tekstu, wysłałem „Niedzieli” artykuł następny, dotyczący włoskiej chadecji i pewnej analogii do naszej polskiej rzeczywistości. Pisałem tam o bezwarunkowym popieraniu partii, która – jak we Włoszech chadecja - przede wszystkim ma gwarantować zatrzymanie jakiejś innej, gorszej partii (tam byli to komuniści). To jest niewątpliwie droga do upadku, kapitulacji opinii katolickiej wobec aparatu partyjnego. Wyciszanie postulatów katolickich to żadne rozwiązanie, a historia już nie raz pokazała jaki to miało finał. Myślę, że widząc ten tekst, redakcja „Niedzieli” zdała sobie sprawę, że nie zamierzam dostosować się do narzuconej przez nią „ciszy wyborczej” – mówi w rozmowie z portalem Fronda.pl Milcarek.

 

Były redaktor naczelny „Christianitas” ma żal do redakcji „Niedzieli”, że w ogóle nie podjęła z nim dyskusji, nie opublikowała sprostowania. - Takie poglądy, jak moje, podziela wielu katolików. Mam wrażenie, że upominamy się o coś naprawdę ważnego. Myślę, że nawet z perspektywy pisma, które ma już jakieś określone sympatie polityczne, tego typu wypowiedzi, z którymi można by podejmować polemikę, powinny być publikowane – mówi publicysta.

 

Milcarek nie ma wątpliwości, że na decyzję redakcji „Niedzieli” wpłynęły krytyczne pod jej adresem teksty, które pojawiły się w reakcji na to, jak tygodnik rozprawił się z jego felietonem. - Chciałbym jeszcze raz wyraźnie podkreślić, że niezależnie od moich własnych sympatii politycznych, zawsze starałem się pisać mojego teksty do „Niedzieli” tak, by służyły one wyrażeniu opinii katolickiej, ale równocześnie tak, by Czytelnik mógł je traktować jako formę pewnej debaty, dyskusji, być może również jako „amunicję” do tworzenia pewnego nacisku, który mogliby tworzyć ze swych pozycji katolicy identyfikujący się politycznie z PiS. Mnie nie interesuje obniżanie prestiżu jakiegoś środowiska politycznego. Mnie interesuje to, aby także w tym środowisku zdawano sobie sprawę z błędów i zaniedbań względem polityki cywilizacji życia. Niestety, jak widać, „Niedziela” wolała po prostu wyciszyć tę ważną debatę, a swoją linię obrony oprzeć na fałszywym obrazie, że rzekomo pominąłem zasługi PiS. Ja o zasługach nie milczałem, lecz sądzę, że dla nas wszystkich ważniejsze od chwalenia partii jest wymaganie od nich, aby były skuteczne w sprawach o pierwszorzędnym znaczeniu. Dotyczy to tak samo PO i PiS i każdej innej partii. Z tym, że wobec niektórych z nich katolicy mają więcej oczekiwań; i więcej złudzeń – konstatuje publicysta.

 

Marta Brzezińska