„Dowiedliśmy, że nikt nam nie może niczego narzucić. Pokazaliśmy, że nasi ludzie bez trudu potrafią odróżnić dążenie do odnowy od prowokacji politycznych, których celem jest tylko jedno: zrujnowanie rosyjskiej państwowości. Naród rosyjski pokazał jednak, że takie warianty na ziemi rosyjskiej nie przejdą. One nie przejdą!”- wykrzyknął ze łzami w oczach Putin. Na 111 mln uprawnionych do głosowania czekało ponad 95 tys. komisji wyborczych w całym kraju. Opozycja spodziewała się, że władza - podobnie jak zrobiła to w czasie grudniowych wyborów do Dumy, które z blisko 50-proc. poparciem wygrała putinowska Jedna Rosja - będzie powszechnie fałszować wyniki na korzyść premiera- informuje Gazeta Wyborcza.



Putin polecił nawet, by w lokalach wyborczych zainstalować kamery, które rejestrowały przebieg głosowania i miały również rejestrować liczenie głosów. Z całego kraju dochodziły jednak sygnały, że kamery natychmiast po zakończeniu głosowania zostały wyłączone. Wielu Rosjan informowało o przekupywaniu głosujących czy wrzucaniu do urn całych plików kart z głosem oddanym na Putina. Znów popularne były również "karuzele", czyli grupy ludzi przewożonych od lokalu do lokalu autobusami i głosujących po kilkanaście razy w każdym z tych miejsc. Władze obawiają się zapowiedzianych już wielkich protestów opozycji - po raz pierwszy przeciwnicy 60-letniego Putina mają zebrać się w poniedziałek o 19 na placu Puszkina, mniej więcej kilometr od Kremla. „Rosyjska opozycja nie uznaje wyniku wyborów. I niezależnie od tego, jak ocenimy skalę nadużyć (proceder wrzucania głosów za niegłosujących i fałszerstw przy liczeniu), to jasne jest, że wybory, do których władza dopuszcza, kogo sama chce, a potem w trakcie kampanii de facto monopolizuje media, trudno uznać za uczciwe”- pisze korespondent „Rzeczpospolitej”, Piotr Skwieciński. „Wszystko wydaje się zależeć od zapowiadanego przez opozycję poniedziałkowego wiecu. Jeśli będzie niewielki, potwierdzi wrażenie schyłkowości. Jeśli natomiast będzie bardzo duży – może otworzyć nową rozgrywkę, którą zwolennikom „przykręcenia śruby” trudno będzie wygrać. Bo świadomość konieczności reform nurtuje nawet część obozu władzy. Bo na skutek zmian generacyjnych stale rośnie liczba Rosjan, na których nie działa straszak powrotu do „strasznych lat 90.”. I dlatego, że – jak słychać ze wszystkich stron, również w aparacie siłowym – perspektywa starcia z rodakami nie wywołuje entuzjazmu”- dodaje publicysta.  Wczoraj okazało się, że przywódcy opozycji zostali wezwani przez policję w poniedziałek rano "na rozmowy".

 

Ł.A/Gazeta Wyborcza/Rzeczpospolita