Jarosław Krajewski z Prawa i Sprawiedliwości przyznał w studiu TVP Info, że mimo trwających przez miniony miesiąc protestów opozycji, komisja ds. afery Amber Gold nie przerwała działania.

"Pracujemy ciężko na rzecz wyjaśnienia afery Amber Gold. Zgodnie z tym czego oczekują Polacy. Cała ta awantura polityczna, która została wywoływana przez parlamentarzystów PO, kładła się cieniem również na pracy sejmowej komisji śledczej – mówił w programie „Gość Poranka” Jarosław Krajewski z PiS.

Krajewski podkreślił, że niezależnie od całej awantury w Sejmie, komisja ws. Amber Gold pracowała i prowadziła przesłuchania:

"Dokończyliśmy pewien etap, który związany był z badaniem wymiaru sprawiedliwości – tym, jak prokuratura, sądy radziły albo nie radziły sobie w sprawie Amber Gold" – mówił.

Cała komisja jednogłośnie postanowiła skierować zawiadomienia do prokuratury odnośnie dwóch pań prokurator:

"Pierwsza to Barbara Kijanko, która nie była przesłuchiwana przez sejmową komisję śledczą, bo nie stawiła się na to przesłuchanie, ale z zeznań innych osób i na podstawie dokumentacji mamy uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Druga prokurator to pani Hanna Borkowska" – powiedział.

Dodał, że tu uwaga zwrócona zostanie m.in. na to, czy doszło do antydatowania pisma z Prokuratury Okręgowej do Rejonowej i czy doszło do niedopełnienia obowiązków w związku z zeznaniami prokurator Syguły. Zaznaczył, że komisja udowodniła bardzo wymierny efekt opieszałości pracy prokuratury:

"Każdy, kto ogląda posiedzenia komisji, zadaje sobie pytanie, jak to jest możliwe, że prokuratorzy nie oglądali telewizji, nie czytali prasy i nie widzieli reklam" – powiedział.

emde/tvp.info