Południowokoreańska gazeta "Chosun Ilbo" przekazuje niepokojące informacje z północy. Dyplomata, który prowadził negocjacje przed spotkaniem północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzong Una z prezydentem USA, Donaldem Trumpem miał zostać zastrzelony na lotnisku. 

Z Korei Północnej, po fiasku negocjacji między przywódcami dochodzi coraz więcej niepokojących informacji. Koreańskie władze miały dokonać egzekucji na dyplomacie po nieudanym szczycie w Hanoi. Informacje "Chosun Ilbo" nie zostały jak na razie potwierdzone. Według południowokoreańskiej gazety, chodzi o Kim Hyok Chola, który po powrocie do kraju miał zostać zastrzelony na lotnisku Mirim w Pjongjangu. Dyplomata miał wraz z amerykańskim urzędnikiem Stephenem Biegunem przygotowywać spotkanie na szycie przywódców Korei i Stanów Zjednoczonych. Oprócz Hyok Chola, straceni mieli zostać także czterej inni wysoko postawieni urzędnicy dyplomatyczni Korei Północnej. Inny dyplomata miał trafić do obozu pracy. Mowa o Kim Jong Cholu, "prawej ręce" Kim Dzong Una.

Taki sam los miał spotkać tłumaczkę przywódcy KRLD, Shin Hye Yong. Według gazety, zarzucono jej nieprzetłumaczenie jednego z punktów oferty Kim Dzong Una przedstawionej tuż przed zerwaniem rozmów z Trumpem.

Spotkani przywódcy reżimu północnokoreańskiego i  prezydenta Stanów Zjednoczonych miały doprowadzić do tego, że Korea Północna zrezygnuje z atomowego zbrojenia. USA miały w zamian za to zdjąć z reżimu sankcje.

yenn/DW.com, Fronda.pl