Moj drogi Ojcze, w piątek rano, kiedy jeszcze leżałem w łóżku, ukazał mi się Pan Jezus. Był zdruzgotany i załamany. Ukazał mi ogromny tłum księży, pośród których było wielu dygnitarzy z różnych kościołów.

Jedni odprawiali Msze św. bez należnego nabożeństwa, inni ubierali lub zdejmowali szaty liturgiczne bez żadnego szacunku. Widok Pana Jezusa w tak opłakanym stanie wywołał we mnie ogromny ból. Zapytałem dlaczego tak cierpi. Nie odpowiedział, tylko pokazał mi ukaranie tych księży. Za chwile jednak, patrząc na nich z wielkim smutkiem zapłakał i zobaczyłem jak dwie duże łzy spłynęły po Jego twarzy. Odwrócił się i odszedł stamtąd wypowiadając gorzko pod ich adresem - Mordercy!

Zwracając się do mnie powiedział: „Mój synu, nie wierz w to, że moja agonia trwała tylko trzy godziny. Moja agonia nadal trwa i będzie trwała do końca świata ze względu na Dusze, które bardzo umiłowałem. Dlatego wszyscy powinni czuwać, nikomu nie wolno zasnąć. Moja Dusza szuka wciąż choć odrobiny litości w sercu człowieka, ale ludzie nie chcą odwzajemnić Mojej ogromnej miłości. To potęguje Moje cierpienie i przedłuża agonię. A najgorsze jest to, że ludzie są obojętni, nie wierzą we mnie i gardzą Moja miłością. Ileż to razy Moj gniew jak piorun, chciałem obrócić przeciw nim, ale powstrzymali mnie Aniołowie i Duch miłości, który jest we mnie....

Opisz wszystko co widziałeś i co usłyszałeś ode mnie dziś rano swojemu spowiednikowi i powiedz mu, żeby Twój list pokazał Ojcu Prowincjałowi... „Pan Jezus dalej mówił ale nie wolno mi ujawnić już niczego więcej....

List do Ojca Augustyna, 7 kwietnia 1913 r.