Fronda.pl: Dzień dobry, Panie Profesorze. Zacznijmy od pytania właściwie filozoficznego: czym jest „mowa nienawiści”?

Prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS: To są słowa, które służą nie tylko do tego, żeby zamykać usta, ale nawet do karania przeciwników politycznych.

Bo niby teoretycznie obowiązuje wolność słowa, jako święta zasada liberalna i święta zasada współczesnego świata, ale to nie ma tak dobrze, żeby wszyscy mogli mówić co chcą. No i wymyślono sobie właśnie tak zwaną „mowę nienawiści”: jeżeli ktoś mówi coś, co się lewicy nie podoba, to zaraz jest to potraktowane jako antysemityzm, albo wykluczenie, albo seksizm, albo dyskryminacja. Oni mają mnóstwo tych słów – wytrychów. Rezultat jest taki, że coraz mniej można mówić w dzisiejszym świecie, nie narażając się na konsekwencje karne.

Polska jest jednym z niewielu krajów, gdzie jeszcze wolność słowa obowiązuje. Jak się wprowadzi jakieś paragrafy związane z „mową nienawiści”, to stanie się to, co w innych krajach: ktokolwiek może absurdalne inwektywy i oskarżenia formułować, zasłaniając się wolnością słowa, albo czymś tam jeszcze. Natomiast prawa strona nic nie może, bo to jest wszystko potraktowane jako „mowa nienawiści”.

Jest bardzo dużym błędem wielu ludzi sądzenie, że karanie mowy nienawiści jest to tego typu narzędzie, które pozwoli obniżyć temperaturę polityczną, poziom agresji w społeczeństwie. Nic bardziej mylnego! To jest broń, która jest stosowana przez jedną stronę wobec drugiej strony. I tak ona jest definiowana, tak ona jest używana, taki jest „usus” tego, takie jest orzecznictwo w wielu krajach. No, mniej więcej na tym to polega.

Teraz drugie pytanie: skąd się właściwie ta mowa nienawiści wzięła, kto ją wymyślił?

Wymyśliła to strona lewicowa. Feministki, które proponują, czy domagają się drastycznych zmian w prawie. I to wszędzie. Właściwie w całej rzeczywistości. Jeśli się człowiek temu przeciwstawia, to jest to traktowane właśnie jako seksizm, jako „mowa nienawiści”: coś, co deprecjonuje kobiety. Jak się wysuwa zastrzeżenia, czy jak się próbuje zablokować zmianę prawa wprowadzającą małżeństwa homoseksualne, to jest to „mowa nienawiści”, deprecjonowanie homoseksualistów, nienawiść, dyskryminacja. To samo dotyczy problemu migracji. Proszę zwrócić uwagę, że i w społeczeństwach Europy Zachodniej, i po drugiej stronie Atlantyku, jest mnóstwo przypadków ludzi, którzy są skazywani za swoje wypowiedzi. I zawsze ta strzałka idzie w tym samym kierunku. Natomiast w drugą stronę to nie działa: najgorzej można mówić o religii chrześcijańskiej, ale o Islamie nie wolno. Chrześcijan wolno obrażać, Islamu nie można obrażać. Można źle mówić o Kościele katolickim, obrażać go. Konserwatystów na całym świecie można wyzywać od faszystów, od zbrodniarzy. I to nie jest „mowa nienawiści”. To jest uzasadniona krytyka, chroniona wolnością słowa. W drugą stronę to już jest „mowa nienawiści”. I to tak działa. Po prostu tak działa. Dlatego nie dziwię się, że opozycja w Polsce, i to środowisko związane głównie z „Gazetą Wyborczą” skacze z radości, jak się tutaj mówi o karach ograniczających „mowę nienawiści”. To jest idealne narzędzie do zamykania ust, do karania za słowo.

Czy można powiedzieć, że w ten sposób zostanie wprowadzona autocenzura też w dyskursie politycznym np. w dyskursie między PO i PiS?

Będzie i „auto” i nie tylko „auto”. I ludzie będą się powstrzymywać. A właściwie niektóre jednostki będą się powstrzymywać, bo drugim otworzą się większe możliwości obrażania. Natomiast niektórzy rzeczywiście będą się ograniczać. A ci, którzy nie będą się ograniczać, będą karani. Sam w ogóle pomysł wyszedł od środowisk, które od zawsze, w Polsce niektóre od 1989 r., a niektóre od 2005, nie zajmują się niczym innym, jak tylko judzeniem, szczuciem, obrażaniem. Sfera polityczna została schamiona, niebywale przesiąknięta agresją. Nie ma teraz żadnych ograniczeń: każde kłamstwo może się pojawić. Przykładem, straszliwy taniec wojenny na grobie Pawła Adamowicza, który jest teraz rozgrywany. I ten spektakl wściekłości oraz oskarżeń. I ci ludzie mówią o nienawiści, którą trzeba ograniczać! Samo to już pokazuje, że „mowa nienawiści” nie jest wcale narzędziem [ograniczania agresji], że to jest pałka, którą zaczęto okładać. Tak jak kiedyś, na początku lat dziewięćdziesiątych taka pałką było słowo „tolerancja”, którym okładano niemiłosiernie i Kościół i prawą stronę i konserwatystów. Teraz taką pałką jest „mowa nienawiści.” I to groźniejszą! Słowo „tolerancja” nie miało bowiem swego prawnego kształtu, natomiast słowa „mowa nienawiści” do tego zmierzają. To jest pałka jeszcze groźniejsza do okładania! To już widać! Ten straszliwy spektakl furii, który widzimy, w którym się pojawia postulat walki z „mową nienawiści”, to jest ostrzeżenie. Należy to traktować bardzo poważnie.

A czy można również stwierdzić, że „mowa nienawiści” jest takim „kneblem” polit - poprawnościowym na wszelką dyskusję z narracją demoliberalną?

 Jest „kneblem” i jest „pałką”. Jest jednym i drugim. Za tym idą kary, konsekwencje prawne. To jest z jednej strony „knebel”, a z drugiej „pałka”.

No tak. A więc „mowa nienawiści’ to takie bardzo „uniwersalne” narzędzie do walki z normalnością. Dziękujemy bardzo za wypowiedź.