Tomasz Wandas, Fronda.pl: Stany Zjednoczone rozpoczęły wycofywanie swoich oddziałów z Syrii – oświadczyła w środę rzecznika Białego Domu Sarah Sanders. Ogłosiła, że samozwańczy kalifat Państwa Islamskiego (IS) został pokonany, a walka z nim weszła w nową fazę. Co sądzi Pan o tej decyzji prezydenta USA? O jakiej fazie walki mówi rzecznika Białego Domu? 

Prof. Romuald Szeremietiew, były wiceminister i p.o. ministra obrony narodowej (92'): Moim zdaniem posunięcie Donalda Trumpa należy do gatunku: „sprytne”. Jak wiadomo na terenie Syrii, tuż obok Stanów Zjednoczonych bardzo aktywna jest Rosja, Turcja oraz Iran. Wszystkie te podmioty mają swoje cele polityczne. Natomiast to co jest kluczowe z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych sprowadza się do zachowania się członka NATO Turcji, która wyraźnie od pewnego momentu dobrze „dogaduje się” z Rosją.

 Na czym polega cały problem?

Chodzi o to, aby konszachtom Rosji z Turcją możliwie najmocniej zaszkodzić. Turcy niechętnie patrzą na reżim Asada, który popierają Rosjanie i są w kontrze do Kurdów, którzy chcieliby zbudować swoje państwo i na co zdaje się patrzeć aprobująco Moskwa. Na to wszystko nakłada się jeszcze wrogi Izraelowi Iran, który na tych terenach również prowadzi swoją politykę. Dodajmy, że Iran jako przeciwnika widzi też sojusznik USA Arabia Saudyjska. Wydaje się, że teraz wycofanie się Stanów Zjednoczonych z Syrii sprawi, iż Turcy i Rosjanie staną oko w oko w obliczu problemu jak ma wyglądać ułożenie stosunków w Syrii, i szerzej na Bliskim Wschodzie, a to powinno spowodować daleko idące pogorszenie relacji turecko-rosyjskich (co z punktu widzenia USA byłoby korzystne). W tej decyzji, którą podjął Donald Trump można też doszukiwać się „innego dna” niż takie jak moje wyjaśnienie.

To znaczy?

Mimo mocarstwowej deklaracji o zwycięstwie nad ISIS Amerykanie się wycofują, gdyż ponieśli porażkę. Ale moim zdaniem gra toczy się zupełnie o coś innego.

Krok administracji Trumpa spotkał się z ostrą krytyką części przedstawicieli Partii Republikańskiej. „Amerykańskie wyjście (z Syrii) w tym czasie byłoby wielką wygraną dla IS, Iranu, (prezydenta Syrii) Baszara el-Asada i Rosji” – stwierdził jeden z wpływowych senatorów tego ugrupowania Lindsey Graham. Ocenił, że w takim przypadku „będzie trudniej o rekrutację przyszłych partnerów chcących walczyć z radykalnym islamem”. W podobnym tonie wypowiedział się senator Marco Rubio, nazywając decyzję władz w Waszyngtonie „poważnym błędem”. Co sądzi pan o tych komentarzach, które pochodzą z kręgów partii Republikańskiej?

Krytykujący decyzję Trumpa niekoniecznie muszą mieć rację. Ale pragnę też zaznaczyć, że to czego ja się dopatruję w tej sprawie niekoniecznie musi oddawać rzeczywistość. To czy jest jakiś „chytry plan” Trumpa, czy to tylko zła decyzja okaże się w przyszłości. Warto dodać, że wojska amerykańskie, które mają być wycofane z Syrii, stacjonowały w bardzo newralgicznym miejscu (tuż przy granicy z Izraelem, który jak wiadomo ma potężne wpływy w USA). Z drugiej strony warto sobie uświadomić, że dotychczas Bliski Wschód był bardzo ważny dla Zachodu, ze względu na surowce energetyczne (ropa i gaz). Eksperci wskazują, że Amerykanie od niedawna uruchamiają swoje zasoby ropy i gazu i nie muszą już martwić się źródłami bliskowschodnimi tych surowców. No i jeszcze jedno – może Trump chce doprowadzić do sytuacji w której nie koniecznie USA będą na pierwszej linii walki z islamskim terroryzmem. Gdyby udało się w takiej roli na Bliskim Wschodzie obsadzić marzących o imperium Rosjan, to zważając chociażby na wielomilionową rzeszę muzułmanów w samej Rosji i ewentualną konieczność pacyfikowania muzułmanów w Syrii i poza nią Kreml znalazłaby się w bardzo trudnym położeniu. Pamiętamy jaki wielki kłopot miała Rosja ze spacyfikowaniem tylko malutkiej Czeczenii.

Kurdowie, którzy byli najważniejszym sojusznikiem USA w Syrii, określają decyzję Białego Domu jako „wbicie noża w plecy”. Od kilku dni operacją wojskową na terytoriach na północy Syrii, kontrolowanych przez dowodzone przez Kurdów Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), grozi prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. W rejony przygraniczne został przetransportowany ciężki sprzęt w tym czołgi i artyleria. Z kontrolowanych przez Turcję regionów Syrii przybyły też jednostki Free Syrian Army, które brały już udział w walkach z Kurdami w prowincji Afrin. Co o tym Pan sądzi?

Kurdowie mają rację, spotyka ich nieszczęście. Przyznam, że jako sympatyzujący z Kurdami boleję na tym, że liczący ponad dwadzieścia kilka milionów naród w dzisiejszym świecie ciągle nie ma własnego państwa. Niestety przeciwnikiem niepodległościowych dążeń kurdyjskich jest Turcja, która na Bliskim Wschodzie odgrywa bardzo ważną rolę. Pamiętajmy o tym, że Turcja w NATO pod względem siły wojskowej zajmuje drugie miejsce, tuż po Stanach Zjednoczonych. Utrata Turcji byłaby bardzo bolesną startą dla Sojuszu Północnoatlantyckiego, stąd podejrzewam, że Waszyngton spoglądając na interesy kurdyjskie podjął decyzję wycofania biorąc pod uwagę głównie Turcję. Dla Kurdów jest to oczywiście tragedia. Cóż po II wojnie światowej na Zachodzie byli ludzie okazujący Polakom współczucie, gdy USA i Anglia oddawały Polskę Stalinowi. Źle się czuję w takiej roli dziś, współczującego Kurdom.

Kto zyskuje na tej decyzji? Kto traci (poza Kurdami)?

Tego dowiemy się w najbliższym czasie, gdy będziemy widzieć jak rozwinie się sytuacja na Bliskim Wschodzie. Ciekawe czy Rosja przestanie grać Kurdami, w relacjach syryjsko-bliskowschodnich oraz czy jest gotowa walczyć z Turkami o zachowanie reżimu prezydenta Asada w Syrii.

Dziękuję za rozmowę.