- Tekst Bronisława Komorowskiego to de facto wezwanie do wojny domowej. Prezydent wzywa, by wszystkimi środkami zatrzymać część obywateli przed możliwością oddania przez nich głosu wyborczego. Chce zatrzymać tę część, którą prezydent obraża, stwierdzając, że są to ludzie zacofani, prymitywni. Ten tekst warto przeczytać. Tu nie chodzi jedynie o hasła „Polska Radykalna” i „Polska Racjonalna”, ale również o opis tych znaczeń. Okazuje się, że „Polska Radykalna” to jest Polska oszołomów i nieudaczników. Kto zatem nie głosuje na Bronisława Komorowskiego, ten sam ma siebie spychać na margines cywilizacji. A jak chcemy pozostać w „centrum zjednoczonej Europy”, to musimy głosować na prezydenta Komorowskiego - tak prof. Andrzej Nowak w rozmowie z portalem wPolityce.pl ocenia stategię wyborczą Bronisława Komorowskiego.

Zdaniem historyka, wobec tak dramatycznie zarysowanej alternatywy, wszystkie chwyty są dozwolone. - Mamy skrajną wersję propagandy wojennodomowej. Warto to podkreślić, bowiem ten sam obóz polityczny wciąż podkreśla potrzebę zgody w obliczu zewnętrznego zagrożenia, czy powtarza jak mantrę sugestie, że prezydent Komorowski jest prezydentem wszystkich Polaków. Widać głębokie i niepokojące pęknięcie. Prezydent w sposób otwarty wraca do tej roli, jaką spełniał jako marszałek Sejmu RP, choćby w 2008 roku. Gdy w Gruzji oddawano strzały w kierunku śp. Lecha Kaczyńskiego, marszałek Komorowski mówił „jaka wizyta, taki zamach…”. To była ta sama retoryka wojny domowej, w której marszałek atakował w tak nikczemny sposób urzędującego wtedy prezydenta - wyjaśnia naukowiec.

Sab/wPolityce.pl