Prof. Aleksander Nalaskowski wspomina kurs pedagogiki specjalnej, jaki odbył w ramach swoich studiów pedagogicznych. Jednym z punktów programu nauczania były odwiedziny w ośrodku Sióstr Miłosierdzia Bożego Wincentego a Paulo w Chełmnie nad Wisłą. „Tam widziałem najbardziej drastyczne przypadki okaleczenia przez naturę, przez środki farmakologiczne czy uszkodzenia mechaniczne w okresie prenatalnym” – pisze prof. Nalaskowski na łamach portalu „wPolityce.pl”.

Toruńsku uczony wspomina, że prof. Czesław Kosakowski, który przewodniczył tej inicjatywie, nie pozwalał studentom odwracać oczy od dzieci, kazał za to dotykać je, głaskać i mówić do nich, słowem: „traktować normalnie”.

Dalej prof. Nalaskowski pisze o działalności prof. Andrzeja Wojciechowskiego, artysty, rzeźbiarza i pedagoga, który stworzył w Toruniu Pracownię Rozwoju Twórczości Osób Niepełnosprawnych. „Wielokrotnie bywałem na wernisażach, wystawach, sam urządzałem takie wystawy gdzie widywałem autorów niekiedy znakomitych prac. Wszyscy byli upośledzeni, a części z nich los nie oszczędził także upośledzenia fizycznego okraszając deficyty umysłowe dalekim od standardowej estetyki wyglądem” – wspomina pedagog. Dodaje, że prof. Wojciechowski „widział ich człowieczeństwo”, a za to osoby upośledzone go kochały.

Kolejnym wielkim działaczem na rzecz osób niepełnosprawnych był Stanisław Duszyński, nieżyjący już nauczyciel historii, twórca Fundacji Ducha. Organizował „wspinaczki górskie, rajdy konne, spływy kajakowe dla tych, którzy gotowi byli pomyśleć, że ich życie to wyłącznie wózek inwalidzki”. Dlaczego to robił?. Z miłości – pisze prof. Nalaskowski.

„Jedna z zakonnic powiedziała mi, że w ich klasztornym „oknie życia” znalazła się kiedyś kilkudniowa dziewczynka bez obu prawych kończyn. Zapytałem jak parweniusz „i co?”. Usłyszałem „Jak to co!? Wzięłyśmy. Po tygodniu poszła do adopcji’” – pisze uczony z Torunia.

I nawiązuje dalej do sprawy prof. Chazana. Stwierdza, że „eugeniczny wrzask wokół postawy” tego lekarza, „to roszczeniowe dysponowanie czyimś życiem i czyimś poświęceniem, to barbarzyństwo etyczne w stylu Tysiąc, która chce milion. Gest profesora to nie tylko decyzja – to także znak!”. Przypomina że ci, którzy dziś „pchają na stos wybitnego lekarza” mogą sami znaleźć się kiedyś w trudnej sytuacji, sparaliżowani, potrzebujący „masażu, karmienia i pampersów”.

„I wtedy przy łóżku pojawi się Kosakowski, Wojciechowski, Duszyński, zakonnice, Dymna” – stwierdza prof. Nalaskowski. I przytacza na koniec słowa Wojciecha Cejrowskiego: „z głupkami się nie rozmawia, przed głupkami trzeba się bronić”.

bjad/wpolityce.pl