- Rozwijając tą tezę można powiedzieć, że nie ma w Polsce interesu na rodowego, bo obecne władze nie rozróżniają go od interesu Unii Europejskiej, w której jesteśmy. Poprzedni i obecny rząd Donalda Tuska i duża część polskich elit uważali, że Polska powinna płynąć z głównym nurtem i to jest dla niej najlepsze. Uważanie, że wszelkie interesy narodowe to jest partykularyzacja zupełnie niepotrzebna - było i jest stanowiskiem nie tylko błędnym ale i samobójczym.

 

Teraz dopiero przychodzi refleksja u prezydenta, że to nie tak, że niby mamy jakieś interesy, ale nie wiemy jakie. Były przykłady i sytuacje, że może te interesy nie były definiowane, ale były przecież czytelne dla każdego średnio inteligentnego człowieka: np. gazociąg północny nie jest w interesie Polski, ale nikt tego nie podjął jakiś szczególnych działań ze strony głowy państwa, pakt klimatyczny też nie jest w interesie dobra naszego państwa. Nie będę już mówił o katastrofie smoleńskiej.

 

Nagle prezydent się budzi i patrzy, że są jakieś interesy. Szkoda tylko, że zbudził się tak późno, że przegapił kilka okazji, aby się o polski interes narodowy upomnieć kiedy był zagrożony.

 

Prezydent Komorowski przywołuje, że dba się o interes narodowy w innych krajach, ale kiedy prezydent Kaczyński budował związki z innymi krajami to, on go za to w sposób chamski krytykował.

 

Może dziś refleksja obecnego prezydenta sugeruje jakąś zmianę myślenia, jednak znając jego przeszłą działalność i grupy politycznej jaką reprezentuje, bym się do niej specjalnie nie przywiązywał. To jest takie okolicznościowe gadanie bez dalszego ciągu. Uważam, że środowisko polityczne prezydenta Komorowskiego są to ludzie niezdolni ani do to tworzenia strategii która miałaby powstać, ani do jej wypełniania – dodaje prof. Legutko.

 

Not. Jarosław Wróblewski