Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jak dziś zdaniem Pana Profesora widzą Polskę kraje Zachodnie Unii Europejskiej i jak ten wizerunek w ostatnich latach uległ zmianie?

Prof. Kazimierz Kik (politolog, publicysta): To zależy, po pierwsze trzeba zapytać co to są kraje Zachodnie UE. Po drugie te kraje Zachodnie, dzielą się na różne opcje polityczne. Na przykład Niemcy, inaczej nas widzą poprzez pryzmat polityków CSU, a inaczej poprzez pryzmat chadeków. Tak samo Francja, inaczej nas widzą socjaliści a inaczej narodowcy od Marine Le Pen. Mówię o względności tego spojrzenia, generalnie rzecz biorąc, musimy zaznaczyć, czy pytamy o mainstream, o spojrzenie ugrupowań mainstremowych czyli rządzących czy pytamy na przykład o Francuzów w różnych barwach. Jeśli zapytalibyśmy jak nas widzi ruch Le Pen, będzie to odmienny punkt widzenia, niż zaprezentują rządzący socjaliści. Upraszczając, mainstream widzi nas krytycznie. W tym sensie, że jesteśmy zaprzeczeniem ich punktu widzenia na wiele spraw. Jesteśmy antytezą mainstreamu. W związku z tym, pomysły Warszawy na wiele spraw, na przykład w gospodarce, na jej repolonizację budzą tyle kontrowersji.

Skąd to krytyczne spojrzenie Zachodniego mainstreamu na naszą politykę?

Postrzegany jest przez mainstream krytycznie dlatego, że on sam jest neoliberalny. Raczej hołduje on modzie tymczasowej, głównego neoliberalnego nurtu ekonomicznego. Polskie pomysły związane z wielkim zwrotem w polityce gospodarczej, z repolonizacją, reindustalizacją, ukierunkowane są na wzmocnienie podmiotowości państwa stąd ich krytyka. Patrzą też krytycznie na Polskie pomysły związane z obecną Polską wersją demokracji. Mainstream jest liberalny i ten liberalizm przekłada się na preferowanie neoliberalnych instytucji demokratycznych. Prawo jest prawem, a prawa narodu mają drugorzędne znaczenie. Porządek prawny, konstytucja jest tworzona w klimacie ładu politycznego, który to się zmienia. Dobrym przykładem na zmianę tego ładu politycznego jest teraz Polska. W Polsce zmiana tego układu sił dąży do zmiany ładu politycznego. Na Zachodzie patrzą na to krytycznie. Dlatego podkreślam, zależy o kogo pan pyta.

Bardziej niż mainstream Zachodni interesuje mnie głos i opinia obywateli.

Proszę popatrzeć na to co dzieje się dzisiaj u nich dzieje. Patrząc właśnie na ruch obywateli możemy śmiało wysunąć prognozę, że w bliskiej perspektywie czasowej zajdą u nich te zmiany, z którymi my mamy dziś w Polsce do czynienia. To co dopiero wydarzy się we Francji po możliwym sukcesie Frontu Narodowego, wydarzyło się już w Polsce. To co być może wydarzy się w Niemczech, czyli utrata przez mainstremowe partie dominującej roli w polityce, w Polsce już się wydarzyło. We Włoszech, w Hiszpanii również drzemie ogromna „odwrotna” siła. To co dzieje się w tej chwili w Polsce, jest odzwierciedleniem tego co próbuje dziać się na Zachodzie. Ten i przyszły rok będą tego próbą, czy tendencja w Polskim życiu politycznym będzie odzwierciedleniem tej tendencji w Europie Zachodniej.

Z jakim skutkiem mogłyby się skończyć dla nas tak szybkie reformy, bo mówimy o bardzo bliskiej perspektywie czasowej, prawda?

Tak, w ciągu roku, dwóch. Mamy tego trzy przyczyny i jedną poważną konsekwencję. Pierwszą jest dominacja głównego nurtu ekonomii czyli neoliberalizmu, który doprowadził do kryzysu zadłużeniowego, do wzrostu nierówności, do utraty wiarygodności. Utrata wiarygodności rządów i ich reprezentatywności wynika także z tego, że główny nurt ekonomii stawia na świat biznesu, doszło do zachwiania. Nie jest już nawet istotne jaka opcja polityczna wygra, liberałowie czy socjaldemokraci. Po drugie skutki społeczne tej działalności. Zwróćmy uwagę, że nierówności ekonomiczne z tego wynikające, to fakt, że chociażby ludzie nie mają pracy, a ci co mają pracę żyją tak jakby jej nie mieli. W Polsce mamy zalew tak zwanych umów śmieciowych i tych bez możliwości zdolności kredytowych. Myślę, że stoimy wobec perspektywy zdominowania społeczeństw Europy Zachodniej przez nurty przeciwne tym neoliberalnym. Przeciwne także mainstremowi, który jest uosobieniem i reprezentacją interesów sił neoliberalnych. Proszę zwrócić uwagę na to, że kraje Europy Środkowej, te najsłabsze, pierwsze się buntują ponieważ u nas skutki ekonomiczne dominacji tych neoliberalnych mechanizmów są bardzo widoczne, a już w ogóle są widoczne po prostu w społeczeństwa ubogich. Na kraje bogate jeszcze przyjdzie czas.  Zaczynają aktywizować się ci, którzy dotychczas nie byli aktywni w życiu politycznym a zostali przez skutki mainstreamu neoliberalnego poszkodowani. Myślę, że rodzi się nowy ład polityczny w Europie. 

Jakie będą tego konsekwencje?

Złych konsekwencji raczej nie będzie. Po pierwsze myślę, że zrodzi się nowe spojrzenie na mechanizm funkcjonowania Unii Europejskiej. To znaczy, że nowe siły polityczne,  zdominują główne życie polityczne krajów Europy Zachodniej, czyli Francję, Niemcy i Włochy. Zmieni się punkt ciężkości w mechanizmach gospodarowania i wzmocni się nacisk na szybką, radykalną zmianę funkcjonowania UE. Dzisiaj Unia Europejska w tym głównym nurcie euro jest zdominowana przez liberalne mechanizmy. Myślę, że dojdzie do zmiany sposobu funkcjonowania UE w płaszczyźnie głównie gospodarczej.

Mamy też na horyzoncie rosnącą w siłę Grupę Wyszehradzką, czy zatem ten punkt ciężkości nie będzie w stanie przechylić się na Europę Wschodnią?

Siła grupy Wyszehradzkiej jest duża. Zaznaczyć trzeba, że nie jest to grupa jednolita. Jak czytamy dokumenty polityków czeskich i słowackich to widzimy, że mimo, iż są oni krytyczni wobec tego co dzieje się w Unii nie krytykują polityki niemieckiej. Stąd możemy wyciągnąć wniosek, że nie będą oni nigdy występować przeciwko Niemcom.

Co to znaczy?

Oznacza to, że nie będą uczestniczyli w polityce i działaniach, które byłby nakierowane przeciwko polityce niemieckiej. Grupa Wyszehradzka jest jednolita wewnętrznie ale nie we wszystkich aspektach, dzieli nas właśnie stosunek do polityki niemieckiej. Podobnie jest z Unią Europejską. Jest ona jednolita chociażby w polityce gospodarowania pieniędzy w naszym Środkowo-Wschodnim regionie. Natomiast nie będzie jednolita w ramach wielkiej rozgrywki o zmianę charakteru integracji Europejskiej. W ramach Grupy Wyszehradzkiej mamy  wyraźny podział, Polska i Węgry oraz Czechy i Słowacja. Dlatego też samodzielnej roli w tej zmianie Grupa Wyszehradzka nie odegra. A to dlatego, że dominuje w niej proniemiecki punt widzenia.

Czyli Pana zdaniem punt ciężkości siły w Unii Europejskiej nie przejdzie na Wschód?

Nie, Wschód to Wschód a Zachód to Zachód. Musimy pamiętać o tym, że w warunkach gospodarki rynkowej, w warunkach dominacji rynku rację ma ten, kto ma inicjatywę gospodarczą i pieniądze. Jeszcze tak się nie zdarzyło aby w warunkach mechanizmów rynkowych biedniejszy pokonał bogatszego.

Bardzo dziękuję za rozmowę.