6 lutego 2019 minęło 30 lat od rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu. Czas ucieka, ale nie milkną coraz mocniejsze oceny dotyczące tamtych zajść: Czy było to dla Polski zdarzenie na miarę Jałty, czy wręcz przeciwnie - trzeba uhonorować bohaterów tamtych dni? ,,(…)uwiarygodniono Michnika i Kuronia, którzy dzięki temu awansowali na przywódców ruchu (…), uwikłano w tę imprezę po części Jana Olszewskiego czy braci Kaczyńskich, ale i wielu innych'' - mówi dla portalu Fronda.pl prof. Grzegorz Górski -historyk, prawnik, b. sędzia Trybunału Stanu

Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Jak ocenia Pan tezę, że Okrągły Stół i porozumienie tam zawarte mogło być wyreżyserowane przez Rosję, i czemu miałoby to służyć?

Prof. Grzegorz Górski: Teza ta jest w moim przekonaniu jak najbardziej słuszna. Sowieckie przywództwo w obliczu kompletnego krachu systemowego, wynikającego z przegranego wyścigu zbrojeń i katastrofy gospodarczej utopijnego modelu ekonomicznego, szukało sposobu na przeprowadzenie zmian w obrębie imperium - ale oczywiście tak, aby nie zmieniła się jego istota. Słowem- dążyli do reformy, bo przecież reforma to nic innego jak zmiana powierzchowna, bez zmiany istoty rzeczy.

Czyli ,,towarzysze'' zdawali sobie sprawę, że system komunistyczny w tak skostniałej formie już długo nie potrwa?

Niewykluczone, że już sierpień 1980 roku był próbą przeprowadzenia zmian, ale sytuacja wymknęła się spod kontroli, więc odłożono to w czasie. Jednak u schyłku lat 80-tych sytuacja stała się już tak napięta, że z reformą nie dało się dłużej czekać. Wybór Polski był oczywisty, bo tutaj istniały środowiska, które mogły być użyte do tej operacji. Przede wszystkim byli to ci, którzy przeszli do opozycji z własnych szeregów, a z bolszewicka ideologią łączyło ich albo doświadczenie własne albo doświadczenie poprzednich pokoleń w rodzinie. W oparciu o takich ludzi i rozbudowaną agenturę wydawało się, że uda się przeprowadzić operację, która nic nie zmieni, ale stworzy pozory przemiany.

I do tego zmierzał scenariusz?

W tym sensie Okrągły Stół był oczywistym narzędziem takiej transformacji. Komuniści pod kuratelą Moskwy dobrali sobie rozmówców i zawarli z nimi układ. Aby go uwiarygodnić przeprowadzili dwie sprytne zagrywki. Po pierwsze udawali, że nie chcą rozmawiać z tymi, na których najbardziej im zależało. Chodziło bowiem o to, by takim ludziom stworzyć alibi największych wrogów komuny. Tak uwiarygodniono Michnika i Kuronia, którzy dzięki temu awansowali na przywódców ruchu. Po drugie dopuścili pewną ilość autentycznych niepodległościowców - ale tylko po to, by szermować później argumentami o szerokiej reprezentatywności strony społecznej. Tak uwikłano w tę imprezę po części Jana Olszewskiego czy braci Kaczyńskich, ale i wielu innych. Ci ludzie jednak nie mieli dostępu do miejsca, gdzie prowadzono realne uzgodnienia, czyli do Magdalenki. To tam sowiecki reżyser rozpisał rolę, ale dla utwierdzenia układu zapewnił, że wszystkie krytyczne dane uczestników magdalenkowych biesiad, są dobrze strzeżone w Moskwie. To doskonale scementowało przyjaźń obu tych stron, czego wyrazem były późniejsze wyznania miłosne Michnika dla Jaruzelskiego czy Kiszczaka.

Jaki był sowiecki plan względem Polski i czy ten scenariusz miał być wdrażany potem w kolejnych krajach?

Sowieci sądzili - po sukcesie Okrągłego Stołu w Polsce - że uda się ten model wdrożyć po kolei w innych państwach bloku. Stąd ruszyli od razu z trójkątnym stołem na Węgrzech, gdzie także istniały pewne grupy opozycyjne. I tu poszło dość łatwo, ale trzeba od razu przyznać, iż Węgrzy poszli ostatecznie inną drogą niż my. Wydawało się po tych dwóch pierwszych sukcesach, że manewr ten uda się przeprowadzić wszędzie, a na koniec może nawet w samym Związku Sowieckim. Jednak w Czechosłowacji sytuacja wymknęła się spod kontroli, bowiem ludzie wyszli na ulicę i na kolejny stół nie było już czasu. Kiedy zaś Niemcy z NRD zaczęli masowo uciekać na Zachód, Sowieci stracili kontrolę nad sytuacją. Zarówno bowiem wyzwolone dążenia do całkowitego odrzucenia zakamuflowanego bolszewizmu, jak i pragnienie wprowadzona prawdziwie demokratycznych rozwiązań ustrojowych, musiał zmieść z powierzchni ziemi sowieckie kalkulacje.

Czy USA miały wpływ na sytuację, która doprowadziła do Okrągłego Stołu?

To był niewątpliwie trzeci, decydujący czynnik. Administracja Busha seniora wyczuwając historyczną koniunkturę na całkowite zakończenie zimnej wojny poprzez rozmontowanie bloku wschodniego, włączyła się aktywnie we wzmacnianie tendencji emancypacyjnych państw środkowoeuropejskich, to zaś w konsekwencji musiało prowadzić do erozji wewnętrznej ZSRS. Czy w kombinacjach przygotowawczych OS Amerykanie uczestniczyli tego na pewno nie wiadomo. Może częściowo tak, ale nie przeceniałbym ich siły sprawczej w tym procesie. Uważam jednak, że w tamtym momencie Sowieci zachowywali pełną zdolność do kontrolowania sytuacji w Polsce.

Czy negocjacje przy Okrągłym Stole były optymalnym rozwiązaniem? Może była jakaś alternatywa?

Z perspektywy czasu łatwo to powiedzieć. Dziś gdy znamy lepiej ówczesne uwarunkowania, jest oczywiste że trzeba było jeszcze spokojnie czekać. Ale wtedy większość polskiej opozycji miała ciągle z tyłu głowy świadomość tego, iż Sowieci i ich polskie narzędzia, mogą zawsze sięgnąć do powtórki rozwiązań z grudnia 1981 roku. Zatem sądzę, że jako manewr taktyczny Okrągły Stół miał swój sens, pozwalał ponownie wyjść na powierzchnię i zorganizować się do dalszej walki. Jednak ci których wybrano sobie na partnerów, przekształcili Okrągły Stół w nienaruszalny fundament III RP. Uznali zarówno swoich sowieckich dysponentów, jak i kolegów od wódki z którymi podpisali ten pakt, za gwarantów zarówno swojej przywódczej roli w III RP, jak i całej, zafundowanej w istocie przez kagiebowskich planistów, „nowej” rzeczywistości społeczno - gospodarczej. I rzeczywiście trzeba powiedzieć, że sowiecki wybór strażników „dziedzictwa Okrągłego Stołu'' był wyjątkowo trafny. Ci ludzie do dzisiaj nie zmienili zdania i ciągle przekonują, że zawarli najbardziej doniosłe w dziejach Polski, a może i świata porozumienie polityczne.

Gdyby porozumienie to - tak jak na Węgrzech - stało się tylko przejściowym uzgodnieniem, zdezaktualizowanym radykalnie zmienioną sytuacją zarówno wewnętrzną jak i zewnętrzną, można byłoby je dzisiaj doceniać jako akt mądrości w danej chwili. W rzeczywistości jednak stało się ono największym balastem na drodze do odbudowy normalnej Polski.

Co mogłoby się stać, gdyby ludzie reprezentujący ,,Solidarność'' nie zgodzili się na rozmowy z komunistami?

Nie można wykluczyć, że w przypadku braku porozumienia miałyby miejsce jakieś represje. Ale jestem przekonany, że Sowieci i polscy komuniści wiedzieli, że nie mają wyjścia i prędzej niż później muszą zasiąść do rozmów. No ale aby tak się stało, to po stronie opozycyjnej nie mogli dominować wybrani przez nich ludzie. W istniejącej sytuacji nie było szans na inny scenariusz. Niestety, owi strażnicy Okrągłego Stołu nie znaleźli w sobie na tyle poczucia przyzwoitości i patriotyzmu, a także wewnętrznej siły, aby od tego paktu z diabłem odstąpić. Dlatego mamy dzisiaj prawo oceniać ich surowo.

Dziękuję za rozmowę.