- Jeśli będzie zgoda, stanę na czele przyszłorocznego wspólnego marszu w Święto Niepodległości – deklarował w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” prezydent Bronisław Komorowski. 

 

W odpowiedzi na ten pomysł przewodniczący Młodzieży Wszechpolskiej, Robert Winnicki napisał list do prezydenta. - Panie prezydencie – niepodległość nie jest jedynie historycznym wspomnieniem, a Święto Niepodległości nie zamyka się w pamięci o przodkach – to realna treść, praca na rzecz silnego, niezależnego państwa. To dbałość o tożsamość narodową, o sprawnie zarządzaną administrację, o silną gospodarkę pozostającą w polskich rękach, o polską walutę. To pilnowanie, by państwo polskie zajmowało stanowisko podmiotu, a nie przedmiotu, w stosunkach międzynarodowych – argumentował Winnicki. 

 

- Powtórzmy – nie tylko forma, a przede wszystkim treść decyduje o realnym wymiarze świętowania niepodległości. Treść, z którą pan i pańska formacja polityczna nie macie nic wspólnego. Musiałby pan zupełnie zmienić prowadzoną przez siebie dotychczas politykę, aby zostać zaproszonym na Marsz. Bez takiej radykalnej zmiany – zgody na pański udział w Marszu Niepodległości 2012 po prostu nie będzie – uciął ostro prezes MW. 

 

Oświadczenie Winnickiego wywołało medialną burzę. Wszechpolakom zarzucono, nie mogą głowie państwa zabraniać obejmowania patronatu nad ogólnopolską imprezą, zaś politycy obozu rządzącego i lewicy wykorzystali to jako kolejną okazję do zaatakowania narodowców i organizatorów Marszu. Sam zaś prezydent mocno przywiązuje się do swojego planu. Tomasz Nałęcz, prezydencki doradca, zapewnił w Radiu ZET, że "prezydent bardzo poważnie rozważa, by w 2012 r. polskie autorytety ponad partyjnymi podziałami zorganizowały marsz". Dodał, że organizatorem takiego marszu nie będzie na pewno Młodzież Wszechpolska. Przekonywał też, że wspólne defilady odbywają się w innych krajach. 

 

W odpowiedzi na to, Winnicki wystosował kolejne oświadczenie, w którym podkreśla, że gdyby uczestnicy Marszu byli przekonani, że władze państwowe reprezentują ideę niepodległości, pojawiliby się na oficjalnych obchodach, a nie na organizowanej przez narodowców imprezie. 

 

Winnicki zadaje też prezydentowi trzy pytania. 1. Co zrobił Bronisław Komorowski, najpierw jako parlamentarzysta, marszałek Sejmu RP, a następnie prezydent, by zadbać o polską suwerenność gospodarczą, by zachować jej podstawowy instrument, czyli własną walutę, złotego? Czy prezydent Polski będzie walczył o utrzymanie złotówki jako polskiej waluty?

 

2. Co wspólnego z ideą suwerennego państwa ma poparcie przez Bronisława Komorowskiego Traktatu Lizbońskiego? Co zrobił, by złagodzić skutki wejścia w życie Traktatu, czy zabiegał o wpisanie do polskiego ustawodawstwa klauzul ochronnych, jakie np. zastosowali u siebie Niemcy?

 

3. W jaki sposób Bronisław Komorowski, najpierw jako marszałek Sejmu, a potem jako prezydent, zwierzchnik Sił Zbrojnych RP, przeciwdziałał niszczeniu polskiej armii? Armia zdolna do obrony granic jest jednym z gwarantów niepodległości; obecnie takiej armii nie posiadamy, a największy jej demontaż datuje się na ostatnie cztery lata, czyli rządy PO, formacji politycznej Bronisława Komorowskiego. Co w tej sprawie zrobił prezydent? 

 

Zdaniem prezesa MW, odpowiadając na te trzy pytania, łatwo będzie znaleźć na czwarte, które nasuwa się samo: „Czy obecnego prezydenta RP można zaliczyć do grona osób zabiegających o polską niepodległość?”.

 

Marta Brzezińska