"Dzikie stado krów z Deszczna nie trafi do uboju, będzie odizolowane w jednym z państwowych gospodarstw"- podkreślił podczas konferencji prasowej minister rolnictwa, Jan Krzysztof Ardanowski. 

Jak się okazało, w sprawie krów interweniowali prezydent Andrzej Duda oraz prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Chodzi o stado bydła liczące 170-180 sztuk, które od wielu lat żyje na wolności w woj. lubuskim, wypasając się na polach rolników. Są to zwierzęta niezarejestrowane, nie mają właściciela i nie są pod opieką weterynaryjną. Powiatowy lekarz weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim pod koniec października ubiegłego roku wydał decyzję, "na mocy której właściciel zwierząt został zobowiązany do zabicia 170 sztuk bydła". Główny lekarz weterynarii stwierdził w poniedziałek, iż "nie ma merytorycznych przesłanek do zmiany decyzji powiatowego lekarza weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim".

Wcześniej o los stada krów upomniał się prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Jak poinformowano na facebookowej grupie "Ratujemy Krowy z Deszczna", były premier już dwukrotnie interweniował w tej sprawie u ministra rolnictwa.

"Ostateczna decyzja nie leży jednak w kompetencjach posła na Sejm RP"- podkreślił szef biura Kaczyńskiego w odpowiedzi na zapytanie, skierowane przez jedną z członkiń grupy. Prezes Prawa i Sprawiedliwości mówił w maju w rozmowie z TVP Info, że podjął interwencję w tej sprawie, gdyż jest dla niego rzeczą oczywistą, że zwierzęta należy ocalić.

"To jest kwestia humanitarna, ale to też kwestia dotrzymywania słowa i relacji rządu, naszej formacji politycznej, z tą częścią społeczeństwa, która jest wrażliwa, kocha zwierzęta, która w tego rodzaju sprawy się angażuje. Ja bym bardzo chciał, żeby tacy ludzie wiedzieli, że my tę wrażliwość także podzielamy, że też jesteśmy ludźmi wrażliwymi"-powiedział Jarosław Kaczyński. Jak dodał, mimo iż polityka ma opinię - jak ujął - "strasznej dziedziny", to wśród polityków jest wielu przyjaciół zwierząt i to przyjaciół czynnych.

yenn/PAP, Fronda.pl