" Dwa tygodnie przed szczytem przywódców sojuszu w Londynie Berlin szuka krajów, które obronią pakt przed atakami prezydenta Macrona. Warszawa zgłosiła się jako pierwsza" - pisze w "Rzeczpospolitej" Jędrzej Bielecki.

 

Prezydent Francji stwierdził niedawno, że NATO jest w stanie "śmierci mózgowej". Według Macrona Europa powinna zbudować własne siły obronne, bez Ameryki.

 

Niemcy uznali, pisze Bielecki, że tym razem nie da się uniknąć starcia z Francją. Idzie w końcu o kwestie bezpieczeństwa. Stąd szef MSZ Niemiec Heiko Maas powiedział wprost, że to Ameryka pozostaje najważniejszym sojusznikiem Europy. A na spotkaniu szefów MSZ NATO w Brukseli Maas zaproponował opracowanie nowej strategii Sojuszu. Jak ocenia Sławomir Dębski, dyrektor PISM, Macron znalazł się w defensywie - okazało się, że nikt go nie popiera.

 

Według źródeł "Rzeczpospolitej" Polska ma identyczne stanowisko, jak Niemcy. Dlatego na szczycie NATO w Londynie, na którym ma pojawić się także prezydent USA Donald Trump, to Macron będzie musiał się bronić. Sprawa jest prosta: Niemcy nie mają broni jądrowej, Francja – ma.

Przerzucenie przywództwa strategicznego w Europie z USA na Francję oznaczałoby dla Berlina konieczność prawdziwej rewolucji w doktrynie obronnej. Według Bieleckiego antyamerykańskie stanowisko Francji oznacza, że współpraca polsko-niemiecka w dziedzinie obronności może wzrosnąć - i stąd znaczenie naszego kraju dla architektury bezpieczeństwa w Europie Zachodniej - również.

bsw/rp.pl