Hulanki i swawole w restauracji Sowa i Przyjaciele okazały się samobójcze dla polityków trzymających władzę. Afera taśmowa nagle rozsadziła rząd od środka. Ewie Kopacz nie udaje się jednak dowieść niewinności Platformy.

Jak tak dalej pójdzie podczas jesiennych wyborów parlamentarnych pytaniem będzie, czy PO trafi w ogóle do Sejmu. Wydaje się, że ostatnia szalupa ratunkowa odpłynęła. Załapali się na nią odchodzący marszałek Sikorski oraz ministrowie: Tomczykiewicz, Arłukowicz, Karpiński, Biernat, Cichocki, czy Rostowski.

Przejęzyczenia i wpadki podczas ogłaszania dymisji były symptomatyczne. Sikorski najpierw wzywał, aby prokuratura i służby zajęły się przeciekami, a gdy zaszło podejrzenie, że polityk ma niejasne związki z Janem Kulczykiem, opuścił swoje stanowisko. Gdy oznajmił, że robi to dla Platformy, a nie dla Polski – wszystko stało się jasne.

Jeszcze bardziej niewiarygodna okazała się premier Kopacz, która przepraszała Polaków, nie za to, co usłyszeli na taśmach, ale, że w ogóle musieli o tym usłyszeć. Może to oznaczać oderwanie od rzeczywistości polityków, ewentualnie brak poczucia wstydu, albo jedno i drugie.

Kolejna rekonstrukcja rządu to bielenie grobu obecnego obozu władzy. Nie pomogły niedawne roszady. Zawiódł nowy minister sprawiedliwości, który miał być kimś na podobieństwo Ogórkowej, a tymczasem musi firmować swoim nazwiskiem największy kryzys w historii swojego resortu.

Fakt jest faktem, że Platforma ciąży na dno. Jesienią, jeśli PO w ogóle załapie się do parlamentu, powinna powstać sejmowa komisja śledcza, tak aby Polacy dowiedzieli się, jak zarządza się ich państwem. A przecież to podobno nie koniec publikacji szokujących dokumentów…

Tomasz Teluk