- Jest we mnie tęsknota za tym, żeby się skończyło to skomplikowanie świata, ciągłe zmaganie się z własnym grzechem, ze słabościami innych.- mówi ks. Grzegorz Strzelczyk.

Duchowny wskazuje, że słusznie, mimo że tęsknimy za niebiem, to kurczowo trzymamy się życia.

- To życie jest nam dane i zadane. I to nie jako nieznaczący epizod. Życie wieczne się już tutaj wykuwa. Zwykle myśląc o śmierci, o życiu wiecznym, wyobrażamy sobie, że odrywamy się od świata, odrywamy się od ciała i jesteśmy wolnymi duchami. Owszem, ale to będzie raczej moment. My przecież oczekujemy powrotu Chrystusa, zmartwychwstania ciała, przemiany tego świata i życia wiecznego w świecie materialnym. Chrystus po zmartwychwstaniu nosi w swoim ciele ślady męki. - mówi.

- Wszystko ma znaczenie, wszystko jest po coś. Rany Chrystusa są sygnałem wydania się za nas. Nie wygląda na to, by one bolały Jezusa po zmartwychwstaniu. Ale na zawsze zostały w Jego ciele, jako ślad ofiary. Ślady naszej doczesności także zostaną w nas na zawsze.- dodaje.

Ks. Strzelczyk podkreśla, że "chcielibyśmy, żeby Bóg bardziej konkretnie pokazał nam niebo."

- Część muzułmanów, zdaje się, wierzy, że za dobre życie czeka ich w niebie nagroda w postaci haremu dziewic. (śmiech) Jednak nam Bóg mówi: „Ja tam będę”. Tylko tyle. A raczej aż tyle. Jeśli mamy doświadczenie obecności Boga w swoim życiu, Jego miłości, przebaczenia grzechów, to mamy jakiś punkt odniesienia, bo w niebie będzie tak samo, tylko będziemy to przeżywać bardziej intensywnie. - mówi.

Ks. Grzegorz Strzelczyk odniósł się takze do nadziei, jaką żywi wiele osób, że w niebie już nie będzie trzeba pracować, mówi:

- Praca nie została nam dana jako kara za grzechy. Ta rzeczywistość była w świecie jeszcze przed grzechem pierworodnym. I myślę, że będzie także obecna w tym nowym, przemienionym świecie. Jeśli mamy, choćby bardzo krótkie, doświadczenie pracy, która przynosi satysfakcję i takie normalne ludzkie zadowolenie, to perspektywa przeżywania tego w niebie, ale w sposób niczym niezmącony, wcale nas nie będzie przerażać. - podkreśla.

Odnosi się także to problemu lęku przed śmiercią.

- Myślę, że boimy się nie tyle śmierci, ile umierania. Boimy się cierpienia. Boimy się samotności przy umieraniu. Boimy się, że w tym momencie dopadnie nas niewiara. - mówi. ks. Strzelczyk.

I dodaje, że "jest na to sposób".

- Budowanie, na długo przed śmiercią, solidnej relacji z Bogiem. Jedyny sposób na spokojne umieranie, to życie w nadziei Bożego miłosierdzia. Towarzyszyłem ludziom, którzy w ten sposób odchodzili. W całkowitej pogodzie ducha. - zaznacza.

- Ale jedno jest pewne: wszyscy umrzemy. Śmierć położy kres grzechowi i jeszcze kilku innym nieprzyjemnym rzeczom. A tam, po drugiej stronie, czeka Bóg. Umierając, wpadamy w Boga. I to jest w tym najpiękniejsze. - dodaje.

kz/kosciol.wiara.pl