"Nasze dzieci, te przedszkolne, dożyją czasu, kiedy prawdopodobnie w Polsce będzie nas 21 mln. I to jest wariant optymistyczny" - ostrzega pełnomocnik rządu ds. polityki demograficznej Barbara Socha.

 

W piątek posłowie PiS Waldemar Andzel i Marek Polak zapytali w Sejmie resort rodziny, pracy i polityki społecznej o programy przeciwdziałające fatalnym trendom demograficznym.

Barbara Socha, pełnomocnik rządu ds. polityki demograficznej, przypomniała o prognozach ONZ. Zgodnie z nimi w roku 2100 w Polsce będzie najwyżej 21 mln osób. "I to jest wariant optymistyczny, proszę państwa, dlatego że prognoza ONZ zakłada, że współczynnik dzietności w Polsce wzrośnie w ciągu najbliższych lat" - podkreśliła Socha.

"Scenariusz bardziej pesymistyczny, oparty na tych wskaźnikach i trendach, które dzisiaj mamy, przewiduje, że będzie nas ok. 17 mln" - dodała.

Pełnomocnik wskazała, że obecnie współczynnik dzietności wynosi w Polsce 1,45. To nieco lepiej niż w roku 2015, gdy wynosił 1,3. To oczywiście tak tragicznie mało.

"Nie ma szybkich rozwiązań, które spowodują, że w ciągu roku czy dwóch my znacząco zmienimy te liczby. Powiem więcej – nawet gdybyśmy przy użyciu czarodziejskiej różdżki zwiększyli dzisiaj dzietność w Polsce dwukrotnie do poziomu takiego, jaki jest w Izraelu, czyli powyżej 3, to i tak przez najbliższe lata będziemy się zmagać z ujemnym przyrostem naturalnym" - wskazała Socha.

Niestety niewiele pomoże tu polityka rządu. Problem nie tkwi w kwestiach socjalnych, a w myśleniu samych Polaków. Większość członków naszego narodu wyznaje praktyczny hedonizm i zakładając rodzinę zamyka się na dzieci. Jest wiele jedynaków, "normą" jest rodzina 2+2 - a to przecież prosta recepta na wymieranie.

Że nie o pieniądze idzie widać doskonale po krajach na zachodzie Europy - bogatej, ale podobnie bezdzietnej jak Polska. Wielki kryzys rodziny rozpoczął się w istocie wraz z rozpowszechnieniem łatwej antykoncepcji w latach 60. Odkąd o liczbie dzieci każdy może w prosty sposób zdecydować - większość decyduje źle.

Na planie polityczno-społecznym to przepis na samobójstwo, na planie moralno-duchowym - wielki grzech. W każdym razie konsekwencje będą dramatyczne. Powinni o tym pamiętać przede wszystkim wierzący.

bsw/radiomaryja.pl, Fronda.pl