Fronda.pl: Dziś w Sejmie odbędzie się debata na temat dwóch obywatelskich inicjatyw dotyczących aborcji. Pierwszy – zaostrzający ustawę – „Stop Aborcji”, oraz drugi, chcący zliberalizować prawo aborcyjne, stworzony przez środowisko „Ratujmy Kobiety”. Czy wierzący posłowie są niejako zobowiązani do tego, by zagłosować za projektem zakazującym uśmiercania dzieci w łonach matek?

Paweł Lisicki, Do Rzeczy: Czy posłowie są zobowiązani? Powiem tak: najbardziej prawdopodobną wersją wydarzeń jest moim zdaniem odrzucenie projektu liberalizacji ustawy i przekazanie do dalszej pracy w Komisjach Sejmowych projektu jej zaostrzenia. Biorąc pod uwagę wypowiedzi posłów PiS, sądzę, że w ostatecznej wersji, spośród trzech wyjątków w których aborcja jest dozwolona, usunięty zostanie trzeci – mówiący o możliwości dokonania aborcji w przypadku choroby dziecka.  Wydaje mi się, że większość posłów PiS jest temu wyjątkowi przeciwna. Co do dwóch pozostałych – trudno powiedzieć, jak rozłożą się głosy, jest to rzecz niejasna.  

Zwolennicy kompromisu twierdzą, że kobiety powinny mieć możliwość przerwania ciąży, gdy ta jest wynikiem gwałtu, istnieje ryzyko dla zdrowia i życia kobiety, lub gdy dziecko jest poważnie chore. Dlaczego kompromis ten powinien zostać zmieniony?

Kompromis zawsze jest zawsze ustalany w danym momencie, nie ma kompromisów stałych. Ten, który w sprawie aborcji obowiązuje obecnie ma pewne zalety. Taką zaletą jest to, że życie poczęte jest w Polsce chronione stosunkowo lepiej niż w wielu innych krajach. Po drugie – wskutek tego kompromisu udało się osiągnąć zmianę stanowiska opinii publicznej. Jeszcze w latach 90-tcyh większość społeczeństwa była zwolennikiem liberalnego podejścia do aborcji. Jak widać, to się na przestrzeni lat zmieniło. To pokazuje także, że prawo w dłuższej perspektywie zmienia również czasem opinię społeczną. Ochrona życia poczętego w takim wymiarze sprawiła, że społeczeństwo zaczęło patrzeć na owo życie z większą uwagą i troską oraz dostrzegać te rzeczy, których do tej pory nie widziało. Wadą natomiast jest rzecz jasna to, że jest to niepełna ochrona życia poczętego. Dlatego też, jak sądzę, pojawił się projekt obywatelski, który chce temu stanowi rzeczy przeciwdziałać.

Obecnie rządy sprawuje Prawo i Sprawiedliwość. Wydaje się więc mało prawdopodobne, że przegłosowany mógłby zostać projekt liberalizujący dostęp do aborcji i umożliwiający zabijanie dzieci bez żadnego powodu. Niektórzy komentatorzy twierdzą z kolei, że obecnie stoimy przed jedyną szansą na to, by aborcji zakazać w ogóle. Czy naprawdę jest na to realna szansa?

Sądzę, że bardzo prawdopodobna jest zmiana ustawy w tym aspekcie, o którym wspomniałem. Myślę, że tak się stanie. Najbardziej wątpliwe jest, że znajdzie się poparcie dla zakazania aborcji także w pozostałych dwóch wyjątkach, a więc gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa lub gwałtu i wówczas, gdy zagraża ona zdrowiu lub życiu kobiety. Natomiast jeśli chodzi o trzeci wyjątek – sądzę, że uda się uzyskać większość sejmową. Niezależnie od wyniku tego głosowania chciałbym zauważyć, że Polska pod tym względem jest państwem szczególnym. Przypomnę, że chociażby nasz główny partner geopolityczny, USA, to kraj, w którym obowiązują całkowicie barbarzyńskie przepisy, wspierane przez tamtejszy Sąd Najwyższy. Dopuszczają one aborcję praktycznie do samego końca ciąży! Nawet w sytuacji, gdy dziecko może już przeżyć poza organizmem matki, a więc w 7-8 miesiącu, aborcja w USA jest dopuszczalna. Niestety istnieje tendencja tego typu liberalizacji, która jest zmorą i chorobą współczesnych, liberalnych społeczeństw. Niezależnie od tego jaki będzie efekt głosowania, choć myślę, że liczba wyjątków zostanie ograniczona, uważam już sam fakt poddania tego projektu pod dyskusję, za rzecz bardzo pozytywną.  

Jeśli jednak ustawy nie udałoby się przegłosować, pozostaniemy przy kompromisie. Jeśli z kolei w przyszłych wyborach nie wygra PiS, rządy mogą przejąć partie o bardziej liberalnym podejściu do sprawy aborcji. Między innymi politycy Nowoczesnej twierdzą, że nie mówimy o mordowaniu dzieci, a o „usuwaniu płodu”. Patrząc czysto hipotetycznie, czy wówczas nie odbędzie się ponowna debata, w wyniku której aborcja zostanie dopuszczona we wszelkich wypadkach?

Przeciwnicy zmian bardzo często posługują się tym argumentem, aby zostawić kompromis takim, jakim jest, bo jeśli go naruszymy to i druga strona będzie chciała go naruszyć i jeśli wygra wybory, to będzie działać w tym kierunku. To nie jest argumentem bez znaczenia, jednak można go nazwać obosiecznym. Ta druga, liberalna strona, w razie wygrania wyborów nie będzie oglądała się na to, co robiła poprzednia grupa rządząca, tylko po prostu zrobi swoje. Tak więc w tym przypadku uważam, że nie jest to dobry argument. Nie wiemy w końcu jaka będzie sytuacja w przyszłości i kto wygra wybory. Wydaje mi się, że to jest ten moment, kiedy środowiska konserwatywne, które wygrały wybory, mogą w końcu coś zmienić. Jest oczywiście jeden argument przeciwko zmianom. Chodzi o wywołanie dużej debaty na ten temat, która może potem odepchnąć od PiSu część umiarkowanych, centrowych wyborców, którzy przestraszą się tej decyzji, a co poskutkuje utratą władzy przez prawicę. Nie jest to oczywiście argument całkiem bez znaczenia, natomiast tylko wówczas, gdy na problem patrzymy czysto politycznie. Wydaje mi się, że argument ten nie będzie tak bardzo istotny, jeśli chodziło będzie o zakaz aborcji nie we wszystkich trzech wyjątkach dotychczas dopuszczonych, tylko we wspomnianym przeze mnie trzecim przypadku. Wówczas straty polityczne z pewnością nie będą tak wysokie.

Dziękuję za rozmowę.