Ten tekst pokazuje bowiem, że Blumsztajn zupełnie rozumie, czym jest realny patriotyzm. Irytuje go, że w trakcie Marszu Niepodległości rozmaite grupy realizowały swoje cele polityczne, że dyskutowały (w wiecowej formie, która jest inna od formy debat intelektualistów) nad przyszłością Polski i odpowiedzialnością jej władz. A przecież wzdycha sobie Blumsztajn zamiast zajmować się takim „podpalaniem Polski” mogliby popłakać sobie śpiewając „Nie rzucim ziemi...” (cichy patriota z „Gazety Wyborczej” zapomniał nawet tytułu tej dość ważnej w Polsce pieśni) lub poczytać „Pana Balcera w Brazylii” (tu akurat płacz byłby uzasadniony, bo szczerze mówiąc, nie da się tego czytać).

 

Tyle tylko, że takie popłakiwanie nad Balcerem z Brazylii czy Rotą niewiele ma wspólnego z patriotyzmem. Ten ostatni to bowiem codzienna troska o byt państwa, próba jego naprawiania, gdy się ono sypie i ewentualnie wymiany władzy czy elit, gdy ich celem przestaje być troska o dobro wspólne czy tożsamość narodową. I tego właśnie domagali się uczestnicy marszu, dla których był on okazją do jasnego pokazania postulatów, które ich zdaniem obecnie kształtują patriotyzm.

 

Ale dalej Blumsztajn pokazuje także, że całkowicie nie rozumie także „celebracyjnego”, jak sam go określa patriotyzmu. „Nie jestem miłośnikiem tzw. patriotyzmu celebracyjnego. Nie wzruszam się bardzo, gdy śpiewają pieśni legionowe i czytając spowiedź ks. Robaka, nie płaczę. I nie znoszę też, gdy mnie ktoś biało-czerwoną flagą po głowie wali. Można różnie o ojczyźnie, o winach i grzechach, o dramatach i chwilach wielkości. Ale proszę lirycznie i w ciszy. Tak jest prawdziwie. ” - oznajmia. A ja dodam od siebie, że też nie płaczę, gdy śpiewają pieśni legionowe, ponieważ ich rolą jest zagrzewanie mnie do walki o Polskę, o mój dom i przyszłość moich dzieci. Jeśli ktoś ma ochotę sobie popłakać niech idzie na kozetkę, a nie śpiewa bojowe pieśni. I tego nie da się robić w ciszy i lirycznie. To się robi niekiedy krzycząc, a niekiedy mocno stawiając tezy.

 

Patriotyzm zaś, który proponuje Blumsztajn, to klasyczny patriotyzm bezobjawowy i skazany na śmierć. Łzy, czytanie „Pana Balcera w Brazylii”, nostalgia czy liryzm nie zastąpią nam bowiem troski o Polskę, i boju o jej przyszłość.

 

Tomasz P. Terlikowski