"W niemieckim systemie sędziowie są wykonawcami usługi - aplikują obywatelom prawo. Są zatem zatrudniani przez państwo, które deleguje zadanie codziennego zarządzania na prezesów sądów. Do obowiązków prezesów należy m.in. okresowa ocena pracy sędziów. Na podstawie ocen decyduje się, czy konkretny sędzia zasługuje na awans. Zatem pośrednio i bezpośrednio rządy landowe, które decydują, kto zostanie prezesem sądu, mają wpływ na to, którzy sędziowie są promowani, awansowani, a którzy nie" - opowiada w rozmowie z PAP niemiecki sędzia, Thorsten Shleif.

 

Schleif stwierdził, że Niemiecki Związek Sędziów zanadto miesza się w sprawy Polski. A czyni to, chociaż "jak to się mówi - ma dość błota przed swoimi drzwiami. Richterbund powinien dbać o to, żeby sędziowie w Niemczech osiągnęli pewien standard niezależności. To nie jest zadanie niemieckiego związku sędziów krytykować system w Polsce. Oczywiście, możemy pomagać kolegom z Polski, ale nie powinniśmy się mieszać. To dwie różne sprawy".

Jak przypomina PAP, o tym, kto w Niemczech orzeka, decydują przede wszystkim politycy. To Bundestag i Bundesrat wybierają sędziów Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, tyle, że większością 2/3 głosów.

"W niemieckim systemie to wręcz partie mogą mieć wpływ na stan sędziowski. Thomas Fischer, były sędzia Federalnego Trybunału Sprawiedliwości powiedział kiedyś, że od pewnego poziomu nie da się awansować bez wsparcia partyjnego" - stwierdził Schleif.

"Sędziowie w Niemczech mogą angażować się politycznie. Wielu sędziów jest członkami partii. Nie jest to dobra cecha" - dodał.

bsw/pap