Nigdy wcześniej fanatycy z Państwa Islamskiego nie byli tak blisko stolicy Syrii. Od siedziby prezydenta Baszara al-Asada dzieli ich zaledwie kilka kilometrów. Zacięte walki trwają w obozie dla uchodźców Jarmuk, na przedmieściach Damaszku - podaje "Polskie Radio".

Jak alarmuje ONZ,  Państwo Islamskie przejęło już kontrolę nad prawie całym obozem.

Jarmuk został założony w 1948 roku. Mieszkają tam głównie Palestyńczycy, którzy uciekli ze swoich domów po wojnie z Izraelem. ONZ szacuje liczbę mieszkańców obozu na 18 tysięcy.

W środę Państwo Islamskie rozpoczęło atak na ten obóz, gdzie według dżihadystów, znajdują schronienie także bojownicy, przeciwnicy Baszara al-Asada. W ciągu trzech dni Państwo Islamskie zdobyło 90 procent powierzchni Jarmuku.

Syryjska agencja informacyjna SANA podaje, że dżihadyści odcięli mieszkających tam cywilów od pomocy humanitarnej. Ludność pozbawiona jest wody, pożywienia i prądu. Niepotwierdzone oficjalnie informacje mówią, że radykałowie ścięli głowy wielu członkom lokalnych bojówek.

Rzecznik agencji ONZ zajmującej się uchodźcami poinformował, że z Jarmuk udało się ewakuować 94 osoby, w tym kobiety i dzieci. Nie wiadomo dokładnie, ile osób jest teraz w oblężonym obozie, bo  co najmniej kilkaset osób uciekło z niego w ostatnim czasie.

Przedstawiciele władz Autonomii Palestyńskiej wezwali do ewakuacji wszystkich cywilów z Jarmuk. Ich zdaniem, Palestyńczycy płacą dużą cenę w syryjskim konflikcie. W trwającej od 2011 roku wojnie domowej w tym kraju zginęło 220 tysięcy ludzi, a miliony straciło domy.

Sytuację pogarsza radykalizm Państwa Islamskiego. Od czasu, gdy w ubiegłym roku fanatycy z IS opanowali tereny w Syrii i w Iraku, z ich rąk zginęły setki osób, które nie chciały złożyć przysięgi posłuszeństwa samozwańczemu kalifowi. Radykałowie są oskarżani o czystki etniczne, torturowanie cywilów i sprzedawanie kobiet na targach niewolników.

kad/polskie radio