Gdyby ktokolwiek jeszcze miał wątpliwości dlaczego przed zbliżającymi się wyborami opozycyjnym środowiskom i podmiotom politycznym, których przedstawiciele jeszcze nie tak dawno obrzucali się błotem i wyzywali od najgorszych, tak łatwo przychodzi jednoczenie się pod wspólnymi sztandarami, w niniejszym artykule znajdzie zaskakująco prostą i co ważniejsze, prawdziwą odpowiedź. Brzytwa Okchama- zasada, według której najmniej skomplikowane wyjaśnienia są zazwyczaj najbardziej prawdopodobne i trafne, powinna mieć zastosowanie również w polskiej polityce. A tu od 30 lat niewiele się zmienia, dlatego przewidywanie scenariuszy na najbliższe tygodnie wydaje się być dziecinnie proste.

 
Kto dziś pamięta co Ryszard Petru wraz ze swoimi aniołkami z niemiecko brzmiącymi nazwiskami opowiadali o Donaldzie Tusku i Platformie Obywatelskiej w 2015 roku i później? Dziś aniołki Nowoczesnej idą pod rękę z Grzegorzem Schetyną. Na lewicy wymianie uprzejmości nie było końca, począwszy od nazywania członków SLD przez liderów partii Razem „starymi komuchami”, po wypowiedzi Roberta Biedronia, że SLD to „partia wielu postpezetpeerowców i karierowiczów w fatalnym wydaniu.” W najbliższych wyborach będą startować ze wspólnych list. O tym, że można zdecydować się na udział w konwencji „zorganizowanej grupy przestępczej”, i co więcej, padać w ramiona, gratulować i dziękować szefowi tejże „organizacji” mogliśmy się przekonać na przykładzie Pawła Kukiza i PSL’u.
 
Bez względu na to, w jakie barwy zostały pomalowane, jakimi proporczykami i hasłami wymachują dziś, i przez jakich liderów są reprezentowane możemy mieć pewność, że silna Polska jako organizm państwowy nie jest i nigdy nie będzie dla nich priorytetem.
 
Powodów i dowodów na słuszność głoszonych przez siebie tez umiłowani przywódcy tych ugrupowań znajdują wiele: a to, że nie można drażnić Rosji, a to, że się nie opłaca denerwować Berlina, a to, że nie powinniśmy prowokować Brukseli; a to, że jesteśmy za mali, za biedni, za brzydcy, zbyt prowincjonalni, jak uboga panna bez posagu; a to, że brunatniejemy i zmierzamy w stronę faszyzmu, nazizmu i zamordyzmu, chociaż niemieckie media i tęczowi demonstranci czują się tu jak u siebie; a to, że kapitał nie ma narodowości, i trzeba sprywatyzować wszystko jak leci, za grosze, bo uwłaszczeni przedsiębiorcy w naszej kapitalistycznej rzeczywistości poradzą sobie znacznie lepiej niż państwowe firmy; a to, że powinniśmy płynąć w głównym nurcie za Niemcami i Francuzami i cieszyć się z resztek, które dla nas zostawią; a to, że nie potrzebujemy IPN, CBA i publicznej telewizji, bo zaglądają w papiery, teczki i szkodzą; potrzebujemy za to więcej demokracji, dlatego koniecznie i jak najszybciej powinniśmy wprowadzić JOW’y.
 
Skutek tych pomysłów od 30 lat jest ten sam: wewnętrzne osłabienie państwa, gospodarki, polskich firm, polskiej polityki historycznej i tożsamości, oraz aparatu państwa, który byłby zdolny bronić i chronić instytucji, przedsiębiorstw i obywateli przed szpiegami, złodziejami i przestępcami. W konsekwencji następuje osłabienie państwa w relacjach zewnętrznych, co znów przekłada się na zwiększenie słabości wewnętrznych, np. w sferze ekonomicznej i bezpieczeństwa. Dalej jest już tylko samoistne zwijanie Polski powiatowej, co obserwowaliśmy podczas kadencji rządów PO-PSL. Degeneracja, depopulacja, upadek- zrobienie miejsca dla ciemnoskórych przybyszów ze wschodu i południa. Liberalne perpetuum mobile.
 
Nie ma znaczenia gdzie swoje siedziby mają mocodawcy, wajchowi, służby i agenci prowadzących większości ugrupowań totalnej opozycji. Nie ma też znaczenia, czy liderzy tych ugrupowań swoje meldunki składają w niemieckiej, izraelskiej, francuskiej czy rosyjskiej ambasadzie, oraz jakiego koloru mundury mają generałowie, którzy wyznaczyli ich na odcinek roboty politycznej.
 
Celem wspólnym dla nich wszystkich jest słaba, niewydolna, niesprawna, źle zarządzana Polska, bo wtedy otwiera się dla nich potężne żerowisko, na którym bez przeszkód mogą realizować swoje cele i czerpać ekonomiczne korzyści. Tu interes jest wspólny dla wszystkich: dla postkomunistów, liberałów, tęczowych „chłopów” z Marszałkowskiej, dla lokalnej agentury i dla międzynarodowych hochsztaplerów. Słabe, bezwolne, niewydolne państwo nie rozliczy ani przeszłości tajnych współpracowników, ani afer PO-PSL, ani moskiewskich pożyczek, ani berlińskich grantów. Nie przeciwstawi się tez skutecznie żydowskim roszczeniom, ani nie będzie w stanie walczyć z Niemcami o wojenne reparacje.
 
Z punktu widzenia zakulisowych decydentów zjednoczenie sił opozycji i atak wyłącznie w jednym kierunku jest strategią oczywistą. Jeśli uda się odsunąć PiS od władzy, tortu wystarczy dla wszystkich.
 
Tęczowa, wielopłciowa, antychrześcijańska Europa z gejowskimi małżeństwami, z adopcją dzieci przez pederastów i lesbijki, z bezdyskusyjnym prymatem ideologii LGBT nad zdrowym rozsądkiem i prawami przyrody będzie wpływać nie tylko na kwestie moralne i światopoglądowe. Będzie wywierać presję na przesuwanie norm prawnych, aż do przyzwolenia na pedofilię włącznie. Jaki wówczas będzie sens wydawania wyroków na „zwykłych” złodziei, szpiegów, donosicieli czy malwersantów, skoro do więzień nie będą trafiać gwałciciele dzieci? Taki właśnie jest cel tęczowej rewolucji- nieustanne przesuwanie granic bezprawia i bezkarności.
 
Dlatego w trwającej już kampanii wyborczej jakiejkolwiek konstruktywnej dyskusji o Polsce, o rozwiązaniach dla Polski, o przyszłości Polski, o pozycji Polski w Europie i świecie z totalną opozycją nie będzie, bo być nie może. Co oczywiste, nadzwyczajnie zjednoczona totalna opozycja nie może mówić Polakom wprost jaki ma dla nich plan. Z drugiej strony totalni nie mogą brnąć w desperackie pomysły jak „sześciopak Schetyny”, ponieważ wówczas zbyt łatwo jest ich przyłapać na krętactwach i niewiedzy.
 
Jedyną strategią totalnych, czy to pomarańczowo-niebieskich, czy to czerwono-fioletowcyh, czy zielono-tęczowych musi być nieustanny atak na PiS, rozdmuchiwanie każdego problemu i każdego ogniska zapalnego, mogącego rozchwiać społeczne nastroje. Zaprzyjaźnione autorytety, zaprzyjaźnieni artyści, zaprzyjaźnione media i zaprzyjaźnione sondażownie pomogą. A nuż uda się zrobić tak, żeby było tak jak było?
 
SAD