Św. Ojciec Pio jest jednym z najsłynniejszych świętych w naszych czasach. W dużej mierze powodem tego są stygmaty, jakie dostał od Pana. Znany był także z tego, że wierni uwielbiali go jako spowiednika. Otaczała go aura świętości. Gość Niedzielny przeprowadził wywiad z o. Marciano Morra OFMCap, który znał św. Ojca Pio osobiście. Jak go zapamiętał?

„Podczas udzielania rozgrzeszenia o. Pio trzęsła się ręka, gdy kreślił w powietrzu znak krzyża. Tak dobitnie wypowiadał: „ja odpuszczam tobie grzechy...”, że czuło się, iż faktycznie zdejmuje z człowieka ciężar, jaki nosił. Wierzył, że tak wypełnia misję kapłańską – w imię Boga odpuszcza grzechy. I penitent stawał się czysty, wolny i niewinny jak w chwili chrztu. Dlatego ludzie lgnęli do o. Pio. Spowiedź u o. Pio dawała im pewność uzyskania przebaczenia u Boga.”

Kolejki do św. Ojca Pio były tak ogromne, że Kapucyni musieli stworzyć „biuro spowiedzi”, gdzie chętni zapisywali się i czasem na spowiedź musieli przyjeżdżać po miesiącu. Kolejki pilnowały też specjalne służby, gdyż zdarzało się, że dochodziło do bójek o miejsce w kolejce do spowiedzi. Święty spowiadał najpierw 17, a następnie 10 godzin dziennie. Jak często jadał?

„Jadł mało, czasem pił kubek kakao lub szklankę piwa. Nie oszczędzał się. Pewnego dnia zemdlał. Odprowadziliśmy go do pokoju, by odpoczął. Jeden z braci polecił odwołać spowiedzi. Po 5 minutach o. Pio żądał, by odprowadzić go do konfesjonału, bo tam cierpią ludzie. Ale przemęczenie było też u niego powodem wybuchów nerwowych.”

Więce na gosc.pl

dam/gosc.pl/Fronda.pl