„Powinniśmy się co wieczór modlić, aby urzędująca kanclerz została szefową rządu przez kolejną kadencję” - powiedział w wywiadzie dla węgierskiego radia Viktor Orban.

Węgierski premier tym samym jednoznacznie stwierdził, że nie tylko wygrana Merkel jest wszystkim na rękę, ale i przegrana Schulza to coś, o co powinniśmy się wręcz modlić.

Słowa Orbana są szczególnie wymowne, jeśli przypomnimy sobie, jak często popadał on w konflikt z Angelą Merkel, szczególnie w kontekście kryzysu migracyjnego. Węgry wprost mówiły przecież, że to Merkel i jej decyzja są winne tłumom imigrantów, które w 2015 roku pojawiły się na szlaku bałkańskim. Orban zarzucał także Merkel „moralny imperializm”.

Stojący na czele węgierskiego rządu Orban stwierdza jasno – to Merkel, a nie Schulz, obchodzi się „bardziej przyjaźnie” z jego państwem. Schulz Węgry wręcz „obrażał”. Przytoczenie tu wszystkich negatywnych wypowiedzi Schulza o Polsce i Węgrzech zajęłoby zdecydowanie za wiele miejsca.

Zatem pomimo licznych spięć na linii Berlin-Budapeszt, Viktor Orban bez cienia wątpliwości wskazuje Merkel jako najlepszego kandydata na fotel kanclerza z punktu widzenia Węgier. Nawet, jeśli Merkel uznała ostatnio jego decyzję dot. odrzucenia decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu za „nie do zaakceptowania” (TS oddalił skargę Węgier i Słowacji na decyzje Rady UE o rozdziale uchodźców między kraje Wspólnoty). 

dam/dw.com/pl,Fronda.pl