Portal Fronda.pl: Nakładem wydawnictwa Esprit na księgarskie półki trafiła właśnie książka "Moc z wysoka. Opowieść o Duchu Świętym". Skąd pomysł, by wydać zapomniane konferencje o. Joachima Badeniego?

Sylwester Szefer: Konferencje znajdujące się w tej książce pochodzą z lat 80. ub. wieku. Były one wygłaszane głównie do uczestników Odnowy w Duchu Świętym, którzy zbierali się u krakowskich Dominikanów. Wśród nich jest m. in. także bardzo ciekawa konferencja z I Kongresu Odnowy w Duchu Świętym który odbył się w 1983 r. w Częstochowie. W tym czasie nie było urządzeń do nagrywania jakimi posługujemy się dzisiaj, a używano ogromnych magnetofonów (najczęściej Grundigów). Towarem deficytowym były taśmy do tych magnetofonów, dlatego jeżeli nagrało się jakąś cenną konferencję, należało ją jak najszybciej przepisać, by użyć tej taśmy ponownie. Sam brałem udział w tych konferencjach o. Badeniego i organizowałem ludzi którzy, je przepisywali. Byłem w tym czasie redaktorem naczelnym miesięcznika "List". Przemówienia o. Joachima nie zostały nigdy wcześniej wykorzystane, utonęły w gąszczu podobnych teczek. Dopiero niedawno, w czasie robienia porządków w piwnicy znalazłem grubą teczkę z napisem: OJCIEC JOACHIM. Moja praca redakcyjna polegała głównie na wpisaniu tych rękopisów do komputera, dodaniu tytuł oraz podzieleniu tekstu na podrozdziały. Wydać by się mogło, że o. Badeni mówi swoje  konferencje w sposób spontaniczny, często przerywał je anegdotami, dialogował ze słuchaczami. W czasie przygotowywania tych tekstów do druku mogłem się osobiście przekonać, że to wszystko jest bardzo dobrze uporządkowane, że tam od początku była myśl. 

Co te przemówienia wnoszą w  postrzeganie odnowy charyzmatycznej? 

O. Badeni starał się zaakcentować, że  duchowość charyzmatyczna oznacza powrót do źródeł, czyli do okresu pierwszych gmin chrześcijańskich, kiedy jeszcze nie było wypracowanych metod modlitwy jakimi posługujemy się dziś. Nie było duchowości jezuickich, franciszkańskich, dominikańskich. etc. W duchowości liczył się bezpośredni kontakt z Bogiem. W zasadzie jedyną formalną modlitwą była modlitwa pozostawiona przez Jezusa "Ojcze nasz". Chrześcijanie przyjmowali wówczas przed Bogiem postawę ufnych dzieci. O. Badeni podkreślał, że mamy się stać wobec Boga jako dzieci wobec kochającego Ojca.

Jak mówił, kluczem do przyjęcia darów Ducha Świętego jest właśnie postawa dziecka oraz otwartość.

Zachęcał, byśmy przestali się lękać Boga. W człowieku jest jakiś lęk przed Bogiem, przed tym ogromnym majestatem. Wydaje nam się, że Bóg chce nas kontrolować, że nadał przykazania po to, by później rozliczać człowieka. O. Badeni patrzył na Boga jako na kochającego Ojca. Tak też mówił o Duchu Świętym, którego imię brzmi: Miłość. Podkreślał, że dziś szczególnie potrzebujemy Ducha Pocieszyciela. Pocieszyciel to ten, który jest z człowiekiem, który chce dla niego ogromnego dobra. Dlatego nie należy się obawiać nawiązania głębokiej relacji z Panem Bogiem. To zaś powinno przenosić się na nasze relacje z ludźmi, tu zachodzi  ścisła zależność. Mistyka nie może być oderwana od życia. O ludziach z odnowy charyzmatycznej mówi się niekiedy, że "odlatują", że to "wariaci", którzy nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Natomiast o. Badeni wyraźnie podkreślał, że doświadczenie Bożego uroku, przeżycie jakiegoś zakochania w Bogu, jeśli jest prawdziwe, to przenosi się na codzienne życie. Inaczej nie jest to autentyczne. Przykazanie miłości Boga odnosi się bezpośrednio do przykazania miłości bliźniego. Jeśli nie podejmuje się żadnej służby, wiara staje się karykaturalna. To nie jest tak, że wyjdę sobie na rynek krakowski i powiem: "zobaczcie, jaki ja to jestem uduchowiony" - żartował o. Joachim.

Krakowski dominikanin w swoich rozważaniach o Duchu Świętym sporo uwagi poświęca Maryi, jako Tej, która wyprasza nam Jego dary. Jak mamy Ją naśladować?

On wskazuje na Maryję tak, jak mówi o Niej Biblia, jako na Tę, która jest obrazem Ducha Świętego. Ludzie na różne sposoby materializują swoje wyobrażenie o Duchu Świętym: w postaci gołębicy, ognia, źródła wody, wiatru... Maryja zaś jest obrazem człowieka przepełnionego Duchem Świętym. Ona jest "łaski pełna" czyli pełna Ducha Świętego. Gdy w imieniu Boga przychodzi do Niej anioł, mówi Bogu: „tak”. I wtedy dzieje się wszystko - poczyna się Jezus. Maryja jest przykładem dla ludzi wszystkich czasów, że jeśli otwieramy się na Ducha Świętego, to rodzi się w nas Jezus. Człowiek napełniony Duchem Świętym wzorem Maryi ma stać się w swoim życiu jak Jezus; ma oddać Mu swoje ręce, swój umysł, swoje serce. Chrystus jest dziś obecny w świecie przez ludzi napełnionych Duchem Świętym. Misja Jezusa nie jest dziś ani nigdy górnolotna, to jest misja miłości, którą człowiek przyjął i z którą idzie do drugiego człowieka. Chodzi o zwyczajne gesty w codzienności. Trzeba jednak wiedzieć, że miłość jest w istocie czymś nadprzyrodzonym. To przeżycie mistyczne.

To dar. Coś, czego nie można w sobie wypracować - czytamy w rozważaniach.

Człowiek nie jest samowystarczalny, a nam się ciągle wydaje, że sami z siebie możemy być dobrzy. Chcemy się sami "napompowywać" miłością. O. Badeni opowiada w jednej z konferencji, jak po raz pierwszy doświadczył dotknięcia Ducha Świętego. Było to w czasie spotkania z francuskim współbratem charyzmatykiem. O. Joachim miał tłumaczyć jego przemówienie. Wiedząc, że chodzi o spotkanie grupy Odnowy w Duchu Świętym, zgodził się bardzo niechętnie. Gdy w pewnym momencie ktoś go zastąpił, usiadł gdzieś  na sali i jak opowiadał - nagle poczuł, jak spływa na niego Boży pokój. "I czuję, że w okolicy serca bije jakby strumień wody, jakby fontanna" - opowiadał. Pomyślał wtedy: "chyba zwariowałem" (śmiech).

Jak sam mówił, było to doświadczenie chrztu w Duchu Świętym. Jak takie przeżycia mają się do sakramentów - chrztu św. oraz bierzmowania?

O. Joachim podkreślał często, że jedno z imion Ducha Świętego brzmi: Ożywiciel - ten, który ożywia dary dane na chrzcie świętym i w sakramencie bierzmowania. One już są, tylko niekiedy trzeba się do nich "dokopać", ożywić je. Modlitwa o dary Ducha Świętego to modlitwa o to, żeby odrodziło się to, co już człowiekowi zostało dane. Doświadczenie wylania darów Ducha Świętego nie jest więc jakimś odrębnym rytuałem. Możemy tego doświadczać wielokrotnie. Są ludzie, którzy szczególnie intensywnie doświadczają działania Ducha Świętego, jak św. Paweł w drodze do Damaszku. 

Przeszło 30 lat temu o. Badeni mówił z aprobatą o charyzmatach, zachęcał do ekspresji w wielbieniu Boga, a dziś w Kościele nadal nie brakuje malkontentów, którzy krytykują wszelkie niestandardowe formy pobożności.

Mieliśmy ogromne szczęście mieć w Polsce takiego "Pół-Szweda" jak o sobie mówił Badeni - Habsburga, arystokratę, który przeszedł świetną formację intelektualną, żołnierza Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. To był człowiek z ogromnym autorytetem. Jego pierwsze spotkanie z odnową charyzmatyczną miało miejsce w 1975, czyli gdy miał już 63 lata. Ten starszy pan, który dużo w swoim życiu przeszedł, doświadcza nagle wstrząsu wewnętrznego i odkrywa odnowę charyzmatyczną, której wcześniej był wrogiem. Dobrze się stało, bo trudno było kontestować takiego Joachima. Nawet w klasztorze dominikańskim! On gorąco zachęcał (mówił to zwłaszcza do młodych) żeby się nie bać wielbić Boga, żeby to robić na 100 procent, całym sobą, wszystkim co się ma. Zachęcał nawet, żeby się oswoić z taką modlitwą w samotności. Mówił: "nawet gdy jesteś sam, modląc się, podnieś ręce, bo symbol nieba jest tam, w górze. Klaszcz. Tańcz. Dlaczego nie naśladować braci starszych, Żydów, którzy podnosili ręce i wielbili Boga całym sobą?". Nie ma obawy, że zatracimy po drodze coś z tradycyjnej pobożności. Mamy w Kościele katolickim gruby katechizm, gdzie wszystko jest opisane. Ale jest tu też sporo miejsca na wolność i różnorodność. Osobiście doświadczam w Kościele katolickim ogromnej wolności.  Następnie o. Badeni zachęcał, by z tej pełnej modlitwy uwielbienia wejść w pełnię życia. 

<<<KUP KSIĄŻKĘ OJCA BADENIEGO PT. MOC Z WYSOKA. OPOWIEŚĆ O DUCHU ŚWIĘTYM>>>

[koniec_strony]

Miał Pan okazję osobiście poznać o. Badeniego. Jakim był człowiekiem?

On miał ogromne poczucie humoru i dystans do siebie. Lubiłem z nim rozmawiać i bardzo dobrze czułem się w jego obecności. Z rozmowy z nim wychodziłem zawsze zbudowany. Miał szczególny charyzmat dostrzegania w ludziach dobra, nawet jakichś talentów. To, że dziś zajmuję się pisaniem (pierwsze studnia ukończyłem na kierunku leśnictwo), zawdzięczam także jego zachęcie. 

Tuż po śmierci znanego dominikanina rozpoczęto w środowisku krakowskim starania o jego beatyfikację. Czy Pan także dostrzegał  w nim rysy świętości? 

To był człowiek modlitwy. Wspólna modlitwa z tym zakonnikiem to było zazwyczaj milczenie. Trwało to kwadrans albo dłużej. On nosił w sobie dar modlitwy kontemplacyjnej. On był bardzo mocno zakorzeniony w Piśmie Świętym. Wystarczyło, że przypomniał sobie jakiś mały fragment z Pisma Świętego i to Słowo mu jakby "świeciło". Sam mówił o tym, że ma takie "widzenie" Słowa. Dawał niezwykłe komentarze do Słowa Bożego - zawsze osadzone w aktualnym kontekście, tak, że ci którzy słuchali, mogli się z tym Słowem utożsamić. Poza tym, to był naprawdę zwykły człowiek, zachowywał się zupełnie naturalnie, był bardzo bezpośredni. Z nim można było swobodnie dyskutować. Przychodzili do niego także ludzie niewierzący wiedząc, że on nikogo nie potępia. Zmarł  w wieku 98 lat, ale na kilka lat przed śmiercią już nie słyszał, nosił aparat słuchowy, prawie nic nie widział. Pamiętam, jak mi się poskarżył: "nie mogę czytać Pisma Świętego, ledwo słyszę, ledwo chodzę głowa jeszcze funkcjonuje. Jestem jakby w klauzurze" - mówił. I dodał: "teraz dopiero zaczyna się takie prawdziwe życie modlitwy, bo wcześniej w modlitwie dużo było mnie. A teraz nie widzę, nie słyszę i trwam".

<<<KUP KSIĄŻKĘ OJCA BADENIEGO PT. MOC Z WYSOKA. OPOWIEŚĆ O DUCHU ŚWIĘTYM>>>

Przychodzili do niego też ludzie z zaburzeniami psychicznymi (sam o sobie mówił, że jest neurastenikiem). Miał jakieś swoje sposoby docierania do tych osób? 

U o. Badeniego dało się często słyszeć to na co wskazywał św. Ireneusz, że człowiek to ciało, dusza oraz Duch Święty. Działanie Ducha Świętego oddziałuje na całego człowieka, nie tylko na sferę duchową. Dlatego mówił, że wiara góruje nad psychiką. Człowiek o silnej wierze może być nie tylko uzdrowiony duchowo, ale wiara wpływa także na zdrowienie psychiki. Oczywiście o. Badeni miał przy tym oczywiście zdanie, że jeśli ktoś jest chory, np. psychicznie, to  potrzebny jest lekarz, jednak zalecał, by nie rezygnować z modlitwy. Normalna klasyczna medycyna nie zastępuje modlitwy i modlitwa nie zastępuje medycyny. Jeśli chodzi o  metody duszpasterskie, on potrafił słuchać drugiego człowieka. Miał dla niego czas. On potrafił jakby prześwietlić  człowieka, wchodził z nim na ścieżkę, na której on był. Nigdy nie moralizował i nie narzucał swego zdania. Towarzyszył danej osobie, rozmawiał z nią. Także modlitwy nie narzucał, podejmował wspólną modlitwę tylko wtedy, gdy ktoś sam to zaproponował. Nie chciał też uzależniać ludzi od siebie. Jeśli ktoś przychodził do niego już któryś raz, mówił:  "wystarczy, teraz musisz już być samodzielny/a". Kiedy przeprowadzałem z nim wywiady do książki, poprosiłem, by przekazał swoje błogosławieństwo osobom które, będą ją czytać. On jednak nie chciał się tym błogosławieństwem nikomu narzucać. Nikogo też nie próbował wciągać do wspólnoty Kościoła, a jeśli np. widział, że narzeczeni proszą o ślub, ale nie kierują nimi pobudki religijne - odmawiał. Szanował etap, na którym dany  człowiek był. 

Ale też wielu małżeństwom pomógł w podjęciu decyzji o ślubie. 

Krążyło takie hasło po Krakowie: "tylko Badeni dobrze cię ożeni". Pamiętam, jak kiedyś do niego przyszedłem, będąc już małżonkiem. Wyznał mi: "ja z tobą rozmawiam, a czuję że tu jest z nami Ela. Bo małżeństwo to jest coś takiego, że jeden wpływa na drugiego. Ty już jesteś przeniknięty Elżbietą. Pozdrów ją". Wyczuwał, czy między nami dobrze się układa. 

Słyszy się też o przypadkach cudownych uzdrowień na wstawiennictwem o. Joachima. I to już za jego życia, - czym sam zainteresowany nie chciał opowiadać.

Rzeczywiście, wiele osób prosiło go o modlitwę o zdrowie i wiele z tych próśb zostało wysłuchanych. Nawet wtedy, kiedy był już staruszkiem po 90-tce miał cały kalendarz zapisany wizytami. Przyjmował tych ludzi w rozmównicy koło furty dominikańskiej. Śmiał się, że przychodzili do niego jak do znachora. Sam pojechałem do niego wiele lat temu z moim synem Piotrem, który miał podejrzenie białaczki, prosząc go o modlitwę. Nie wiem na ile przyczyniła się do tego modlitwa o. Badeniego, bo wiele osób się modliło, ale mój syn po tym kryzysie zdrowotnym, powrócił do zdrowia.

Rozmawiała Emilia Drożdż 

Sylwester Szefer - (ur. 1957) dziennikarz, redaktor, autor książek, m. in.: "Kobieta i mężczyzna. Boska miłość" - rozmowa z o. Joachimem Badenim OP. Od 1994 r. wraz z żoną Elżbietą zaangażowani są w katolickiej międzynarodowej Wspólnocie Emmanuel.