– Nasz naród i cała nasza brać wojskowa są silne dzięki służbie i poświęceniu ludzi wszystkich wyznań, w tym tysięcy patriotycznych muzułmanów – powiedział podczas uroczystej kolacji z przedstawicielami wspólnoty muzułmańskiej zastępca Sekretarza Obrony, Robert Work.

Pracownicy Departamentu Obrony podkreślają, że zależy im na zwiększeniu liczby wyznawców islamu zarówno wśród wojskowych walczących na polu bitwy, jak i wśród pracowników cywilnych w Pentagonie. Teraz w amerykańskim wojsku służy 4 tys. 500 muzułmanów.

Pomysł zwiększania udziału muzułmanów w armii, a co za tym idzie – propagowania islamu nie podoba się wielu amerykańskim konserwatystom. Obawiają się powtórki zdarzenia z z 2009 r., kiedy amerykański major Nidal Hasan, krzycząc „Allah jest wielki” otworzył ogień do swoich kolegów w koszarach, zabijając trzynastu z nich. Później ujawniono, że mężczyzna zatrudniony w armii amerykańskiej jako psychiatra, był związany z Al-Kaidą.

Niedawno starszy doradca w Departamencie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Mohamed Elibiary napisał na Twitterze, że kalifat utworzony przez islamistów z ISIS „był nieunikniony”. Pochwalił przy tym „amerykańską konstytucję, która jest zgodna z islamem”. Dodał, że „Ameryka jest krajem islamskim, chociaż niemuzułmańskim”.

Od 1998 r. przedstawiciele Pentagonu regularnie uczestniczą w uroczystościach muzułmańskich. 3 lipca zastępca sekretarza departamentu obrony uczestniczył w uroczystej kolacji po całodniowym poście rozpoczynającym Ramadan. Powiedział wówczas, iż „Ramadan promuje pokój, gościnność, sprawiedliwość i równość”, a są to – jak stwierdził, powołując się na słowa prezydenta – także wartości amerykańskie. W ostatnim czasie Departament Obrony zatrudnił w sumie tysiąc muzułmanów, w tym grupę doradców muzułmańskich z Arabii Saudyjskiej, którzy mają podnieść świadomość żołnierzy amerykańskich na temat islamu. 

ED/pch24.pl