Jan nazywa Jezusa Barankiem Bożym. Trudny to tytuł, bo sugeruje ofiarę za grzechy; co więcej – sugeruje, że to Jezus ma być tą Ofiarą – pisze o. Szymon hiżycki, benedyktyn.

 

„Jan Chrzciciel stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: «Oto Baranek Boży». Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem.

Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?»

Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi! (to znaczy: Nauczycielu) gdzie mieszkasz?»

Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie». Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej.

Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: «Znaleźliśmy Mesjasza» (to znaczy: Chrystusa). I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: «Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas» (to znaczy: Piotr)”. (Z rozdz. 1 Ewangelii wg św. Jana)

 

„Poznacie ich po owocach” – mówi Jezus w Ewangelii. To zdanie jest dla nas wyrzutem sumienia, gdyż nie zawsze nasze życie zgadza się z wyznawaną przez nas wiarą. Ale do tego dążmy, aby to, co robimy, „sklejało się” z tym, w co wierzymy.

I o tym mówi nam dzisiaj św. Jan w swoim Liście. Wymowa słów Apostoła jest prosta: nie daj się oszukać w sprawach wiary: jeśli ktoś nie żyje jak naucza, nie do końca ma prawo mówić, że przemawia w imieniu Boga. Oczywiście w tej chwili może chcielibyśmy pozbyć się połowy księży, zakonnic i biskupów, których podejrzewamy o podwójne życie bądź dwulicowość. Taka interpretacja słów św. Jana byłaby chyba błędna: ci, którzy uczą prawd wiary, nie uczą swojej własnej doktryny, nie ustalają nowych dogmatów. To wszystko, czego nauczamy, przejęliśmy ze skarbca Kościoła, otrzymaliśmy od świętych. Jeśli ktoś mówi prawdę, prawdę trzeba przyjąć. I o to tutaj przede wszystkim chodzi. W pewnym sensie możemy to zrozumieć i tak: jeśli ktoś naucza prawd wiary, to nie pozostaje to bez wpływu na jego życie. Niektórzy potrzebują więcej czasu na nawrócenie, może czasem to trwać całe życie, ale jeśli ktoś dzień w dzień mówi o potrzebie skruchy i pokuty, w końcu sam zacznie pokutować. Może na łożu śmierci, ale jakoś do Boga wróci. Myślmy zatem wpierw o poprawności nauczania, które słyszymy, potem dopiero o osobie, która je głosi. Łatwiej przyjąć napomnienie od świętego, ale nawet grzesznik może nam przypomnieć prawdy Boże, które znamy z katechizmu i Pisma Świętego.

 

W Ewangelii dzisiejszej sprawa wydaje się być o wiele prostsza: święty człowiek, Jan Chrzciciel, świętym ludziom, swoim uczniom, wskazuje na Syna Bożego (samą Świętość). Ale ponieważ sprawy rozgrywają się tak wysoko, zatem i mają odpowiednią wagę: Jan nazywa Jezusa Barankiem Bożym. Trudny to tytuł, bo sugeruje ofiarę za grzechy; co więcej – sugeruje, że to Jezus ma być tą Ofiarą. Jak pokazuje bieg wydarzeń, tak się właśnie stało. Modląc się przed żłóbkiem spójrzmy na Dzieciątko, które już wtedy jest Barankiem Bożym ofiarowanym za nasze za grzechy. Za nasze – czyli także za moje…

 

Szymon Hiżycki OSB / ps-po.pl