Maria Nurowska, znana pisarka skrajnie niechętna wobec PiS, ogłosiła, że emigruje. Nie wyjeżdża jednak z kraju - to będzie "emigracja wewnętrzna".

"I z czego ta opozycja tak się cieszy? PiS będzie nadal rządził. Znowu połowa Polaków zostala w domu, a doły wybrały 500+" - napisała na facebooku Nurowska.

"Przechodzę na emigrację wewnętrzną, mam za oknem góry, mam las... mam filmy,książki, mogę sobie sluchać ukochanego Bacha, zdecydowanie wolę go od Kaczyńskiego..." - dodała zrezygnowana.

Inni znani lewicowi twórcy kultury nie szczędzieli jeszcze ostrzejszych słów.

"Wiadomo, że różnimy się między sobą kompetencjami i jedną ze słabości demokracji jest to, że wyborcy mniej świadomi, podatniejsi na manipulację, czy po prostu głupi albo podli ważą swoim głosem tyleż co świadomi, mniej podatni manipulację i mądrzy oraz dobrzy" - powiedział na przykład pisarz Jacek Dehnel.

Trochę inaczej rzecz skomentował pisarz Szczepan Twardoch. Napisał o "zasłużonej klęsce pajaców" i "niezasłużonym zwycięstwie dziadów borowych". Skwitował ironicznie, że należałoby przeprowadzić bardziej błyskotliwą analizę niż taka, która skupi się na "rozdawnictwie, kupowaniu głosów za 500+, niskim poziomie oświaty i czytelnictwa, chłopach pańszczyźnianych" oraz oburzać się, że "lud głosuje zgodnie ze swoim materialnym interesem".

"Kiedy głosujący na PiS dowiedzą się, jak bardzo nimi gardzicie, to na pewno zrobi im się tak głupio, że następnym razem to nawet na Schetynę zagłosują, byle zasłużyć na wasz podziw" - dodał Twardoch.

bsw/fb